Dlaczego kochamy wampiry

W sobotę pierwsi widzowie zobaczą warszawską wersję musicalu Romana Polańskiego "Taniec wampirów" opartego na jego filmowej komedii grozy "Nieustraszeni pogromcy wampirów". Dlaczego wszystkie kultowe historie o nieśmiertelnych potworach wysysających krew są przesycone perwersyjną erotyką?

Zaczęło się od "Drakuli" (1897) Brama Stokera. Nie on pierwszy napisał o wampirach, ale on pierwszy stworzył fabularny schemat, do którego kultura masowa odwołuje się do dzisiaj.

W jego "Drakuli" roku młody notariusz Jonathan Harker dał się zaprosić tajemniczemu hrabiemu z Transylwanii skuszony perspektywą korzystnej transakcji.

Na miejscu zostaje uwięziony, po czym uwodzą go trzy piękne wampirzyce. Hrabia Drakula w tym czasie przenosi się do Anglii. Tam uwodzi Lucy, narzeczoną Jonathana. Wezwany na pomoc profesor Van Helsing stawia trafną diagnozę tajemniczej choroby Lucy i wyrusza w pościg za wampirem. W końcu udaje mu się uratować angielską cywilizację.

Pisarz połączył tu motyw potwora-krwiopijcy ze schematem moralitetu, w którym występują pokusa, grzech, pokuta i odkupienie. W jego wyobrażeniu Dracula nie jest zwykłym potworem - jest potworem uwodzicielsko atrakcyjnym, tak jak jego wampirzyce.

Kuszenie wyzwoleniem

Tu pojawia się problem, który inteligentnie rozgrywa Roman Polański - właściwie co jest złego w byciu wampirem? Bohater cierpi, bo hrabia Dracula oddzielił go od ukochanej, zaś profesor Van Helsing zwalcza wampiry w imię triumfu chrześcijaństwa i cywilizacji Zachodu. Ale co, jeśli ktoś jest samotnym agnostykiem, w dodatku z Europy Wschodniej? Nie lepiej być pięknym i nieśmiertelnym (choć w jakiś sposób martwym)?

Na "Draculę" można przecież spojrzeć nie jako na walkę dobra ze złem tylko jak na rywalizację między dwoma despotycznymi, egoistycznymi starcami - Van Helsingiem i wampirem - o władzę nad duszą młodego Harkera. Podobnie spojrzał na ten motyw Polański w filmie "Nieustraszeni pogromcy wampirów". Tu też profesor Abronsius pokazany jest jako despota bezwstydnie wykorzystujący swojego asystenta Alfreda (granego przez samego Polańskiego). Czy jest on właściwie w czymkolwiek lepszy od demonicznego wampira-hrabiego Krolocka?

Jak to często bywa u Polańskiego, opowieść kończy się źle - wampiry triumfują nad swoimi pogromcami. Czy jednak przypadkiem nie jest to przewrotny happy end? Przecież stając się wampirem, Alfred przestaje być popychadłem Abronsiusa. Będzie za to żył długo i szczęśliwie ukąszony przez swą ukochaną Sarę (grała ją Sharon Tate). Bo wampiry są "nieśmiertelne".

Groza przechytrza cenzurę

Jednak ta polemika z klasycznym schematem horroru jako moralitetu była trochę zbyt inteligentna dla amerykańskich producentów. To oni wbrew woli reżysera przemontowali film tak, by wyszła prosta farsa. Polański trafił nią jednak w samo sedno, przypomniał bowiem, że w wiktoriańskiej powieści grozy najważniejsze często było to, co ukryto między wierszami.

Twórca "Drakuli" Stoker był głęboko wstrząśnięty procesem Oscara Wilde'a, skazanego w 1895 r. za homoseksualizm na dwa lata ciężkich robót, co praktycznie zrujnowało doskonale rozwijającą się karierę pisarską. Stoker był w kręgu przyjaciół Wilde'a, ale po jego procesie zniszczył wszystkie listy i papiery mogące świadczyć o tej znajomości. Prawdopodobnie przeraził się tym, że władze dobiorą się także do skóry zanadto folgującym sobie artystom.

Nieprzypadkowo profesor Van Helsing stanowi ucieleśnienie wiktoriańskich cnót: w szczytowym momencie rozkwitu brytyjskiego imperium kolonialnego tak właśnie wyobrażano sobie idealnego poddanego królowej, który miał być wolny od wszelkich pokus, sentymentów, rygorystycznie podporządkowany dyktatowi rozumu i zarazem chrześcijańskiej moralności. Stoker opisuje tę postać z mieszaniną podziwu i niechęci. Podobnie zresztą jak swoje wampiry - różnica sprowadza się w gruncie rzeczy do proporcji między tymi dwoma skrajnymi uczuciami.

Kultura masowa zrywa z wiktoriańską moralnością

Do końca lat 60., kiedy zachodnia kultura masowa definitywnie rozstała się z dziedzictwem wiktoriańskiej moralności, horror był najbezpieczniejszym sposobem na pokazywanie lubieżnych kobiet i wyuzdanych mężczyzn - jakby przez samo włożenie sztucznych kłów zyskiwali oni obyczajowe wyzwolenie.

Kiedy kino zaczęło otwarcie mówić o ludzkich pokusach, już bez konieczności udawania, że chodzi o wampiry czy demony - wiktoriańska moralność wróciła na ekrany już tylko jako parodia. W 1960 r. Roger Corman nakręcił komedię "Little Shop Of Horrors" o młodym człowieku, który wyhodował krwiożerczą roślinę i musi wciąż jej dostarczać świeżego pożywienia.

Film zabawnie odwoływał się do klasyki horrorów, od Drakuli po Frankensteina, a jednocześnie zawierał takie wątki jak np. masochista uwielbiający chodzić do dentysty (i podkradający mu narzędzia). W pierwszej wersji grał go młody Jack Nicholson, w drugiej - Bill Murray. Film Cormana przerobiono na teatralny musical, który z kolei ponownie przeniósł na ekrany Frank Oz w 1986 r.

Podobnie było z komedią "Rocky Horror Picture Show" (1975 r.). To histria o podróży dwojga świeżo poślubionych absolwentów do domu swego profesora (znów przypominającego postacie takie jak Van Helsing czy Abronsius). Po awarii samochodu trafiają na szalone przyjęcie zorganizowane przez niejakiego doktora Frank'N'Furtera z planety Transsexual w galaktyce Transylwania. Po czym następuje takie przemieszanie grozy, erotyki i ich parodii, że nie da się już właściwie odróżnić pokusy od pokuty. Komedia również doczekała się adaptacji scenicznych, w tym m.in. w teatrze muzycznym w Chorzowie.

Choć żyjemy w zupełnie innych czasach niż Oscar Wilde czy Bram Stoker cykl pokusa-grzech-pokuta-odkupienie dla nas też jest przecież i zrozumiały, i atrakcyjny. Dlatego uwodzicielski urok grozy jest czymś, co wciąż będzie wracać w kulturze masowej. Choćby nawet jako musicalowa parodia.

Światowa premiera musicalu "Taniec wampirów" odbyła się w 1997 r. w Wiedniu, kolejne przedstawienia Polański przygotował w Stuttgarcie i Hamburgu. Spektakl w warszawskim Teatrze Muzycznym "Roma" reżyseruje Holender Cornelius Baltus, Polański jest opiekunem artystycznym. W rolach głównych wystąpią 19-latkowie Malwina Kusior i Jakub Molęda.