Nowotwór w piekle - zniszczony przez gorące żelazo

Lekarze z Niemiec niszczą komórki rakowe za pomocą magnesu i rozgrzanego żelaza. Metoda jest już z sukcesem testowana na ludziach. Za dwa lata będzie ją można stosować w szpitalach - zapowiadają

Sekret nowej kuracji mieści się w niewielkiej buteleczce - dokładnie takiej, w jaką pakuje się szczepionki - wypełnionej płynem o bladordzawym kolorze. Płyn lekarze wstrzykują w rakowy guz, a potem pacjent musi się położyć na ruchomych noszach i spędzić kilka razy po pół godziny wewnątrz potężnej stalowej maszyny. Żadnych przykrych efektów ubocznych, które daje chemioterapia. Żadnego bólu.

- Kilku pacjentów nawet zasypiało w środku maszyny - mówi "Gazecie" dr Andreas Jordan, szef zespołu badawczego. W tym czasie komórki rakowe w ich mózgu były poddawane działaniu wysokiej temperatury sięgającej od 40 do nawet 70 st. Celsjusza, która niszczyła je bezlitośnie. Preparat opracowany przez grupę uczonych z Berlina miał swoją premierę na Europejskim Forum Nanotechnologicznym, które na początku września odbyło się w Edynburgu. Wzbudził tam sensację.

Koń trojański w guzie rakowym

Uczonym udało się zaatakować guzy z wyjątkową precyzją. To zasługa roztworu, który jest wstrzykiwany w rakowe komórki. Pływają w nim specjalnie przygotowane cząsteczki tlenku żelaza. Ich rozmiary wynoszą od kilku do kilkunastu nanometrów (milionowych części milimetra). Otacza je powłoka, która "oszukuje" komórki nowotworowe tak, że uznają cząsteczki za substancję odżywczą i wchłaniają do środka. W ten sposób przyjmują do siebie dywersanta. Zdrowe komórki nie dają się zmylić.

- To była najtrudniejsza część naszych badań: jak sprawić, by zdrowe komórki rozpoznały podstęp, a chore nie - podkreśla Jordan. - Od 1988 roku testujemy cząsteczki o różnych kształtach i różnych typach powłoki, jednak dopiero od niedawna mamy narzędzia, które pozwalają nam tworzyć je w większych ilościach i z odpowiednią precyzją.

Bardzo szybko po zastrzyku guz "nasiąka" cząsteczkami tlenku żelaza jak gąbka wodą. - To jak koń trojański - mówi uczony. - Udało nam się go zaprojektować tak, że oszukuje także układ odpornościowy. Zanim ten zorientuje się, że pojawiło się obce ciało, mamy wystarczająco dużo czasu na terapię.

Pacjent trafia pod silny magnes, który podgrzewa tlenek żelaza, który przeniknął do wnętrza komórek rakowych. Wysoka temperatura je zabija. Kluczem do sukcesu jest precyzja - podgrzewa się tylko guza, a zdrowe tkanki pozostają nienaruszone.

Dla każdego inny preparat

Ponieważ komórki różnych rodzajów nowotworów znacznie się różnią, do każdego trzeba użyć cząsteczek o specjalnie zaprojektowanym kształcie. Najpierw kuracja była testowana na zwierzętach. Potem zaczęły się testy kliniczne prowadzone w berlińskim szpitalu akademickim Charité. Do tej pory przeszły je pomyślnie preparaty stworzone przeciwko kilku odmianom raka mózgu, nowotworom prostaty, piersi i pęcherza.

- Udało nam się uzyskać spektakularne rezultaty - mówił Jordan podczas prezentacji na Euronanoforum, demonstrując wykresy z danymi z badań klinicznych. - W testach wzięło udział dotychczas około 60 pacjentów w bardzo zaawansowanym stadium choroby. Mieli przed sobą najwyżej kilkanaście tygodni życia. Większość z nich żyła jednak znacznie dłużej niż po standardowej terapii i miała lepsze samopoczucie. W kilkunastu procentach przypadków rozwój nowotworu udało się zahamować całkowicie, chociaż nie mamy oczywiście gwarancji, że nie pojawi się znowu. Około jednej trzeciej osób terapia nie pomogła.

Wciąż za mało cząsteczek

Wynalazcy podkreślają, że ich metoda nie jest cudownym i uniwersalnym lekarstwem na raka. W razie potrzeby możną ją powtarzać częściej niż chemioterapię. Ma ona jednak dwie ważne wady. Po pierwsze, będzie droga, bo założonej przez Jordana i niemieckich inwestorów, a także wspieranej przez rząd niemiecki firmie MagForce Nanotechnologies nie udało się jeszcze opracować techniki precyzyjnej produkcji cząsteczek tlenku żelaza na masową skalę. Po drugie, wymaga wstrzyknięcia preparatu bezpośrednio w guz, co w przypadku np. raka mózgu wiąże się z trudną operacją.

Tę drugą przeszkodę da się zapewne za kilka lat pokonać - niemieccy uczeni opracowali już cząsteczki, które będą podróżowały po organizmie pacjenta wraz z krwią i same znajdą guza. Na razie jednak testy kliniczne przeszła tylko terapia pierwszej generacji, która wymaga wstrzyknięcia cząsteczek w guza. Jordan ocenia, że zostanie dopuszczona do stosowania już za dwa lata.

Więcej informacji na stronie: http:// www.magforce.de

Więcej o: