Wielu osobom Samoobrona kojarzy się z wąsatymi działaczami, złotoustą Renatą Beger i zawziętymi minami posłów blokujących sejmową mównicę. I ekonomicznie nierealnymi obietnicami. Działacze partii zapewniają, że w tej kadencji Sejmu się to zmieni. Przełomową rolę mają odegrać młodzi ludzie i partyjni eksperci.
Absolutną nowością w Sejmie będzie młodzież w biało-czerwonych krawatach - osoby od dłuższego czasu związane z partią. Wśród nich Elżbieta Wiśniowska (rocznik 1975), absolwentka filozofii, szefowa biura klubu Samoobrony, prywatnie synowa posłanki Genowefy Wiśniowskiej.
Na jednego z liderów klubu typowany jest Grzegorz Skwierczyński (rocznik 1974), radny Siedlec i szef młodzieżówki partii.
Ważną rolę ma też odegrać Mateusz Piskorski (rocznik 1977), politolog ze Szczecina. Dziennikarze wypominają mu co prawda związki z popularnym wśród skinów neopogańskim stowarzyszeniem Niklot. Ale działacze zapewniają, że to tylko "młodzieńczy epizod". Być może mają rację - ostatnio Piskorski jest gorącym orędownikiem obcej skinom przyjaźni między narodami. W imieniu Samoobrony gościł młodzieżówkę chińskich komunistów.
- Mają świeże spojrzenie i entuzjazm. Pokażą, że Samoobrona jest partią dla każdego i daje szansę wykształconym młodym ludziom - zapewnia jeden z działaczy partii.
Przy okazji młodzi mają pomóc Samoobronie zerwać z wizerunkiem partii cwaniaków, dla których w Sejmie najważniejszy jest immunitet.
Pozytywny wizerunek Samoobrony mają też budować ludzie sportu: były trener piłkarskiej reprezentacji Polski Janusz Wójcik oraz niepełnosprawna mistrzyni łucznictwa Małgorzata Olejnik, medalistka igrzysk paraolimpijskich.
Tę samą rolę ma odegrać ciemnoskóry poseł Hubert Ranjan Costa (pochodzi z Bangladeszu), który jest chirurgiem w Legnicy.
Trudno jednak liczyć na przełom programowy. - Rola Samoobrony się nie zmieni, będziemy konsekwentnie robić to co do tej pory - zapewniał "Gazetę" tuż po wyborach Stanisław Łyżwiński.
Będą nad tym czuwać zaufani Leppera. Wśród nich doradca ds. gospodarki i polityki międzynarodowej Bolesław Borysiuk - zwolennik zacieśnienia współpracy z Białorusią i Rosją, kiedyś działacz Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej.
I Janusz Maksymiuk. Ten były poseł PSL dotąd był szefem biura partii. Rządził partią spoza Sejmu, był nazywany "szarą eminencją". Teraz na miejscu będzie pilnował posłów.
Nie wiadomo, czy zmiana wizerunku Samoobrony się uda, tym bardziej że trzon partii w Sejmie to - z Andrzejem Lepperem włącznie - znani z kłopotów z prawem działacze, m.in. oskarżona o udział w fałszowaniu list wyborczych w 2001 r. Renata Beger, oskarżony o fałszowanie podpisów w czasie posiedzenia sejmowej komisji Leszek Sułek, Mieczysław Aszkiełowicz, który w czasie blokad w 1999 r. brał udział w zdemolowaniu olsztyńskiego urzędu wojewódzkiego, oskarżani (podobnie jak Andrzej Lepper) o wysypywanie zboża Alfred Budner, Krzysztof Filipek i Maria Zbyrowska czy Danuta Hojarska (dwa wyroki w zawieszeniu - rok więzienia za sfałszowanie przepustki na widzenie z synem i półtora roku za przywłaszczenie maszyn rolniczych).
Plejadę "gwiazd" Samoobrony zasili Piotr Misztal, biznesmen z Łodzi, który fotoreporterowi "Gazety" oferował 10 tys. zł za swoje zdjęcie na pierwszej stronie gazety. Misztal, zaczynając kampanię, twierdził, że nie miał konfliktów z prawem. Jednak "Gazeta" dotarła do trzech wyroków sądów, które karały go wysokimi grzywnami za oszustwa.
Ile do sejmowego klubu Samoobrony dostało się przypadkowych osób - takich jak Lech Woszczerowicz z Gdańska, właściciel lombardów znany przez działaczy Samoobrony tylko z tego, że bywał kierowcą Leppera - okaże się w trakcie kadencji.
Nie do końca udał się też plan uwiarygodnienia partii znanymi z poprzedniej kadencji ludźmi lewicy: wybory przegrali dezerterzy z SLD i UP - Aldona Michalak (autorka ustawy antylichwiarskiej) i Andrzej Aumiller (szef komisji śledczej ds. Orlenu).
Samoobrona będzie też słaba w Senacie - zamiast doświadczonych Henryka Dzidy i Andrzeja Anulewicza (dawniej SLD) w Senacie zasiądzie m.in. lekarka Margarita Budner, córka posła Samoobrony Alfreda Budnera.
Może się więc okazać, że zamiast zyskania nowej twarzy Samoobrona przeszła tylko drobny lifting.
W 2001 r. Samoobrona zdobyła 10,2 proc. głosów i wprowadziła do Sejmu 53 posłów. W tym roku było podobnie - 11,41 proc. głosów i 56 posłów.
Jest trzecią siłą w Sejmie, liczy na stanowisko wicemarszałka i stanowiska szefów kilku sejmowych komisji.
To dobry wynik, tym bardziej że przed wyborami doszło do buntów działaczy, Samoobronie nie udało się zarejestrować listy w Sosnowcu, a w niektórych okręgach działacze namawiali nawet, żeby na partię nie głosować.
Bastionem Samoobrony okazała się wschodnia i centralna Polska oraz okręg koszaliński. Najwięcej - ponad 20 proc. - głosów partia zdobyła w Koszalinie, Sieradzu, Piotrkowie i Chełmie.
Najgorzej było na Śląsku, na Podbeskidziu i w Małopolsce - tam Samoobrona nie dostała żadnego mandatu. No i tradycyjnie zabrakło poparcia w miastach. W Warszawie na Samoobronę głosowało o tylko 2,5 proc. osób.