Polska La Strada obchodzi właśnie dziesięciolecie istnienia. Powstała w 1995 r. i od tego czasu pojawiły się pierwsze policyjne statystyki dotyczące handlu ludźmi przeznaczonymi do różnych form pracy niewolniczej. Dziwnym trafem wykryte przestepstwa handlu dotyczą niemal wyłącznie kobiet zmuszanych do prostytucji (Polek wywożonych za granicę i cudzoziemek zmuszanych do prostytucji w Polsce). Czyli właśnie tymi ofiarami handlu ludźmi, którymi zajmuje się La Strada.
Polska La Strada (zrzeszona w koalicji lastrad z innych europejskich krajów) uruchomiła telefon zaufania, darmowe poradnictwo, pomoc prawną i opiekę socjalną i schronisko dla kobiet zmuszanych do pracy w seksbiznesie. Spowodowała, że takie osoby zaczęły się ujawniać, a ich rodziny - prosić o pomoc. Część ofiar udało się jej namówić na zeznania, co nie było proste, bo narażały się na odpowiedzialność karną. La Strada zabiegała o ochronę policji dla takich osób i o odstępowanie od karania ich za nielegalny pobyt czy posługiwanie się podrobionym paszportem (spreparowanym przez handlarzy). Dzięki temu przez dziesięć lat udało się wykryć ponad 300 przypadków handlu kobietami i ukarać blisko 700 sprawców (głównie z Ukrainy i Bułgarii). - Przeszkoliliśmy ok. 2 tys. funkcjonariuszy - straży granicznej, policji, prokuratury, sędziów i pracowników opieki społecznej. Za pieniądze zagranicznych sponsorów uczyliśmy ich, jak rozpoznawać ofiary handlu i jak im pomagać - mówi Irena Dawid-Olczyk z La Strady. - W październiku wchodzi w życie przepis pozwalający wydawać specjalne wizy pobytowe ofiarom handlu, żeby zapobiec ich wydaleniu - przynajmniej do czasu, aż złożą zeznania w procesie przeciw sprawcy. Jednak na pomoc dla tych kobiet nie zarezerwowano żadnych pieniędzy. Więc pewnie to spadnie na nas - mówi.
La Strada robi mnóstwo rzeczy, wykonując rządowy program przeciwdziałania handlowi ludźmi, a dotacje rządowe i samorządowe to jakieś 3-7 proc. naszego budżetu.
La Strada zajmuje się głównie kobietami sprzedawanymi do prostytucji. Prowadziła też ok. 20 spraw Polek wykorzystywanych, głównie w Niemczech, jako darmowe gosposie. Zabierano im paszporty, straszono, golono głowę. A co z gosposiami zza Buga pracującymi w Polsce za dach nad głową i jedzenie? Co z darmowymi lub półdarmowymi robotnikami z Ukrainy, Białorusi i innych poradzieckich krajów pracującymi na budowach czy w rolnictwie? Oficjalnie znany jest tylko jeden przypadek - Wietnamczyka. I tylko dlatego że sam się zgłosił na policję. Co z przywożeniem do Polski dzieci do żebractwa? - Nie mamy takich danych. Te, które zbieramy, nie różnicują ani płci ofiar, ani wieku, ani tego, do jakich celów były wykorzystywane - powiedział na zorganizowanej przez La Stradę konferencji z okazji dziesięciolecia Piotr Mierecki kierujący zespołem ds. przeciwdziałania handlowi ludźmi w MSWiA. W sprawie handlu dziećmi na stronie internetowej ministerstwa zamieszczono jedynie wydaną za pieniądze ambasady Wielkiej Brytanii ulotkę, w której możemy przeczytać: "Według raportów międzynarodowych region Europy Wschodniej i Południowo-Wschodniej to jeden z najprężniej rozwijających się rynków handlu dziećmi na świecie, a terytorium Polski jest uznawane za jeden z głównych szlaków przerzutu ofiar handlu".
Na konferencji La Strady, mimo zaproszenia, nie pojawił się nikt z policji. - Komenda Główna Policji ciągle się reorganizuje. Zlikwidowano w niej trzyosobowy zespół, który zajmował się patologiami, w tym handlem ludźmi - mówi Irena Dawid-Olczyk.
- Z badań, jakie prowadziliśmy wynika, że handel ludźmi z i do Polski, wykorzystywanymi do pracy niewolniczej, istnieje. Nie jesteśmy jednak w stanie oszacować skali zjawiska - powiedział nam prof. Zbigniew Izdebski.
Zbigniew Lasocik, Instytut Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji UW: - Skoro w tzw. krajach uprzemysłowionych do pracy niewolniczej zmusza się ok. pół miliona osób, to nie ma siły, żeby to zjawisko ominęło Polskę. Dziwi mnie, że policja oficjalnie nic nie wie, bo nieoficjalnie słyszałem, że skala zjawiska jest spora. Ale trudno się dziwić niewiedzy, skoro nikt się problemem nie zajmuje. Nie ma organizacji, która - jak La Strada - zmuszałaby władzę do działania. Państwowa Inspekcja Pracy odmawia zajęcia się pracą niewolniczą, bo ich obchodzi tylko ta normowana kodeksem pracy. Moi znajomi z policji mówią, że nie tworzy się zespołu do spraw handlu ludźmi, bo jest za mało wykrytych przypadków. Przypadków byłoby więcej, gdyby był zespół do ich wykrywania, ale go nie ma, bo nie ma przypadków... Błędne koło.
W latach 1995-2004 prokuratury zakończyły 81 postępowań w sprawach cudzoziemek zmuszanych w Polsce do prostytucji. Były to: 209 Białorusinki, 115 Ukrainek, 28 Bułgarek, 16 Rumunek, 16 Mołdawianek, 11 Rosjanek, 8 Łotyszek, 6 Wietnamek, 5 Litwinek, 4 obywatelki Sri Lanki, 3 Mongołki, 2 Kostarykanki.
Po wejściu Polski do UE wzrosła liczba Polek zmuszanych do prostytucji za granicą - najczęściej w Niemczech, Włoszech, Hiszpanii, Belgii i Grecji.