Obywatele państw, które przyjęte zostały w ubiegłym roku do Unii Europejskiej, będą mieli prawo zamieszkać i szukać pracy w Szwajcarii - zgodziło się na to w niedzielnym referendum aż 56 proc. obywateli. Nie oznacza to jeszcze, że polscy, czescy czy litewscy bezrobotni będą mogli szykować się do wyjazdu do Szwajcarii już jutro. Kraj ten, tak jak większość państw "starej" UE, zastrzegł sobie prawo czasowej kontroli napływu siły roboczej. Najkrócej - bo do 31 maja 2007 roku - kontrola ta obowiązywać będzie obywateli Cypru i Malty. Mieszkańców pozostałych ośmiu państw będą obowiązywać kontyngenty do 2011 roku. Początkowo będą oni mieli do dyspozycji zaledwie 1,3 tys. pozwoleń długoterminowych (do pięciu lat) i 12,4 tys. pozwoleń krótkoterminowych (do roku). Szwajcaria zobowiązała się stopniowo zwiększać te limity, tak aby tuż przed całkowitym ich zniesieniem osiągnęły one poziom 3 tys. pozwoleń długoterminowych i 29 tys. krótkoterminowych. Pracodawcy chcący zatrudnić kogoś z "nowej" UE będą musieli udowodnić, że nie są w stanie znaleźć odpowiedniego pracownika na lokalnym rynku. Będą musieli także zagwarantować pensję odpowiadającą szwajcarskim standardom.
W znacznie lepszej sytuacji znajdują się osoby bogate i marzące o osiedleniu się w Szwajcarii. Ich żadne kontyngenty nie obowiązują i jeśli tylko potrafią udowodnić, że posiadają środki na życie bez ubiegania się o pracę, mogą już teraz prosić o pozwolenie na pobyt. W 2007 r. limity przestaną także obejmować osoby chcące założyć własne firmy. Przed "polskim hydraulikiem", pod warunkiem że sam założy własny zakład, drzwi staną otworem. Nie ma jednak mowy, aby próbował on konkurować z już istniejącymi firmami, zaniżając ceny swych usług - przybysze mają obowiązek dostosować się do istniejących porozumień cenowych i płacowych.
Wyniki niedzielnego referendum zaskoczyły nawet największych szwajcarskich euroentuzjastów. Ostatnie sondaże przepowiadały bowiem równowagę zwolenników i przeciwników otwarcia rynku pracy. Szwajcarzy najwyraźniej jednak dali się przekonać bezprecedensowej kampanii, w której wszystkie siły polityczne (poza ekstremistami z prawa i lewa) i ekonomiczne wspólnie agitowały za otwarciem rynku pracy dla nowych członków UE. Politycy i pracodawcy argumentowali, że jeśli Szwajcarzy zechcą chronić się przed napływem siły roboczej z zagranicy, to szwajcarskie firmy - chcąc pozostać konkurencyjne - będą musiały przyspieszyć przenoszenie się za granicę. Konsekwencjami straszyła także Bruksela, tłumacząc, że nie zaakceptuje nierównego traktowania członków Unii i że Unia mogłaby zerwać obowiązujące dwustronne umowy ze Szwajcarią, co doprowadziłoby do gospodarczej i politycznej izolacji tego kraju.