Marcin Świetlicki: A my stwierdzamy, że go wciągniemy do sztuki wysokiej tą płytą. I dla niego, i dla nas jest to duże ryzyko. Ale wolimy jego wciągnąć wyżej, niż żeby on nas ściągał niżej.
Ale wokalista nie był fatalny. To z kim mieliśmy nagrywać? Nie chcieliśmy nagrywać z jakimś zawodowym wokalistą typu Krzysztof Krawczyk, Artur Rojek czy Jerzy Połomski. To byłoby za mało ryzykowne. A gdybyśmy spróbowali np. z Cezarym Pazurą, to byłoby za duże ryzyko.
Wydaliśmy wcześniej cztery płyty i zawsze słyszeliśmy, że wszystko ładnie, tylko po cholerę ten gość, który nie potrafi śpiewać. Więc znaleźliśmy kogoś lepszego.
Jakieś plany są. Jak ktoś słyszy, że nagraliśmy płytę z Lindą, to mówi: - Proszę nam tu do Szczecina z Lindą przyjechać za tysiąc złotych, bo jak nie z Lindą to dajemy 600. I nie musicie występować, tylko, żeby Linda sfotografował się z moją żoną. Ale artysta Linda niechętnie mówi o koncertach. Pewnie będziemy wozić jakąś kukłę naturalnej wielkości.
Najczęściej z tego rodzaju żartów coś wynika. Żartem było założenie zespołu Świetliki, książka Marianny Świeduchowskiej też była żartem.
Zagramy z panem Bogusławem i Grzegorzem Dyduchem trzech braci, którzy walczą z ponurym koncernem Euromięs w obronie małego sklepiku mięsnego. Pewnie za dziesięć lat go zrealizujemy, na razie jest w naszych głowach.
Piękna śmierć, w dodatku dowiedziałem się, że w czasie wykonywania piosenki "Super Sex". Ale ja jakbym miał umrzeć, to umarłbym już dawno. Teraz nie ma sensu umierać.
W literaturze, a co za tym idzie w tekstach piosenek, takie rzeczy, jak przemijanie zawsze istniały. To jeden z podstawowych tematów. Jeszcze jest tyle piosenek o śmierci do napisania, że nie warto umierać.
Jest bezrobotny. Dopiero teraz pracuje naprawdę. Czeka aż zostanie wydana płyta i pisze powieść. Sprawia mi wielką przyjemność jej pisanie. Jest to powieść kryminalna, ale też w dużej mierze obyczajowa. Będzie się nazywała "Dwanaście". Stasiuk napisał "Dziewięć", ja chcę go przebić. Akcja będzie się rozgrywała na kilku uliczkach Krakowa. W drobnych epizodycznych rolach pojawią się autentyczne postaci, główni bohaterowie zostali zmyśleni.
Z tego drobnego powodu, że parę razy w prasie zetknąłem się z czymś takim, że "w tym lokalu bywa ktoś tam, ktoś tam i Świetlicki". I pomyślałem sobie, że już tam bywać nie mam zamiaru. Nie chcę być łatwym do znalezienia przez obcych ludzi, którzy będą mi mówić, że osiwiałem, przybyło mi kilka kilogramów, że kiedyś mi wierzyli, a teraz już nie, że zdradziłem ich ideały i że muszę koniecznie przeczytać ich maszynopis, bo są dużo lepsi ode mnie.
Od dawna oprócz tekstów piosenek, to znaczy wierszy na rzecz piosenek, nie za dużo piszę. I nie zamierzam w najbliższym czasie żadnej książki z wierszami publikować. Teraz się zająłem prozą i ona mnie pochłania. To nie jest tak, że cały czas muszę zachwycać świat swoimi wierszami. Mam ich napisanych kilkadziesiąt, ale opublikuję je za parę lat. Nie ma pośpiechu żadnego.