Na finiszu kampanii PO z PiS grają ze sobą w szachy i dupniaka. Pierwszego klapsa wymierzył PiS. Gdy Platforma uciekła mu w sondażach, zaczął wbijać wyborcom do głów: "PO to liberałowie". Na hasło "liberalizm" wielu naszych rodaków zielenieje ze złości. Dlaczego więc PiS zrobił "to" przyszłemu koalicjantowi? Jeden z posłów partii braci Kaczyńskich odpowiada: - Gdy w sondażach pyta się o preferencje partyjne, wygrywa Platforma. Ale gdy pyta się o prywatyzację, politykę karną, homoseksualizm, to opcja liberalna jest w zdecydowanej mniejszości.
Liderzy PiS uznali więc, że poparcie dla Platformy ma się nijak do realnego układu sił w społeczeństwie. I postanowili te proporcje zmienić - na swoją korzyść. W ich wyborczych spotach pojawiły się ostrzeżenia, że wskutek rządów liberałów z domowych szafek i lodówek zaczną znikać lekarstwa, żywność i zabawki.
Poskutkowało - PiS zaczął doganiać Platformę w sondażach.
Liderzy PO postanowili odpowiedzieć dupniakiem na dupniaka. Jan Rokita ostrzegł wczoraj przed niebezpieczeństwem powyborczej koalicji PiS, LPR, Samoobrona. Partii, które w kampanii wzięły na muszkę "liberałów z PO". Odwołał się więc do emocji i lęków innej części elektoratu - centrowego i centroprawicowego, zieleniejącego na hasło: Rydzyk, Giertych, Lepper. Elektoratu, o który PO rywalizuje z PiS, a Donald Tusk z Lechem Kaczyńskim.
"Szach" za "szach". I polityczny teatr, bo PO z PiS są skazane na powyborczą współpracę - bez względu na to, co o sobie mówią dziś. Spierają się o proporcje - ile kogo w nowym Sejmie.
Niebezpieczna to zabawa - chciałoby się powiedzieć - bo wyborców szachy i dupniaki mogą zmęczyć. A skorzysta na tym "ten trzeci". Trzeciego jednak nie widać. Co więcej - łączne poparcie dla PO i PiS jest znacznie wyższe niż kilka miesięcy temu. Udało im się bowiem spolaryzować scenę polityczną i przekonać wyborców, że główny spór tej kampanii (więcej liberalizmu czy solidaryzmu) toczy się właśnie między nimi.