Po odwołaniu rektora jarosławskiej uczelni

To atak na katolicką uczelnię - mówił wczoraj w Radiu Maryja o swoim odwołaniu Antoni Jarosz, były rektor PWSZ w Jarosławiu

Do toruńskiej rozgłośni o. Rydzyka Jarosz pojechał we wtorek wieczorem, w dniu, w którym został odwołany przez ministra edukacji.

Przypomnijmy: Jarosz nie chciał przyjąć od ministerialnych wysłanników dokumentu odwołującego go, zabarykadował się w gabinecie, pracownicy resortu przez pięć godzin czekali w sekretariacie, aż Jarosz wyjdzie. W końcu spisali protokół i decyzję zostawili.

W Radiu Maryja b. rektor skarżył się na ministra edukacji Mirosława Sawickiego. - Zmienia ustawę i jednym z zapisów jest, że rektora można zawiesić, można go odwołać, można go zabić - oświecił słuchaczy.

Odwołanie nazwał "wyreżyserowaną farsą" i "atakiem na uczelnię katolicką". Powtarzał, że resortowi nie podoba się, że nosi ona imię bł. księdza Bronisława Markiewicza, że uczelnia podaje "treści katolickiej nauki Kościoła", że on, rektor, rozpoczął budowę kościoła akademickiego.

Ministerstwo rzeczywiście wytknęło Jaroszowi tę inwestycję, uznając, że ze środków publicznych nie można finansować takiego rodzaju budowli.

Rzecznik Jarosza Józef Zawadzki, który był z nim w radiu, podkreślił, że Jarosz nadal czuje się rektorem. Zapowiedział odwołanie od decyzji ministra.

Na uczelni panowała wczoraj atmosfera wyczekiwania. Zatrudnionych tu jest 320 pracowników naukowych i 180 osób w administracji. Ludzie zastanawiają się, czy Jarosz może jeszcze wrócić. Obowiązki rektora pełni kanclerz Mariusz Jucha, a sprawami naukowymi zajmuje się jeden z prorektorów.

Ministerstwo zapewnia, że decyzja o odwołaniu jest ostateczna. - Pan Jarosz może się od niej odwołać, ale to nie wstrzymuje procedury, która powinna zakończyć się powołaniem nowego rektora. Musi go wyłonić senat uczelni - mówi Mieczysław Grabianowski, rzecznik MENiS.