To najpoważniejsze zwycięstwo Waszyngtonu w walce z międzynarodowym terroryzmem. Po raz pierwszy sąd w USA skazał członków międzynarodowej grupy terrorystycznej i powiązał z zamachami jej faktycznego lidera. Wszyscy zostali uznani za winnych 302 zarzutów postawionych im przez prokuraturę w związku z zamachami na ambasady USA w Tanzanii i Kenii w sierpniu 1998 r. Zginęły wtedy 224 osoby, w tym 12 Amerykanów.
24-letni Mohamed al-Owhali i 27-letni Khalfan Mohamed, którzy bezpośrednio uczestniczyli w podłożeniu bomb, mogą zostać skazani na śmierć. 40-letni Wadih el-Hage i 36-letni Mohamed Odeh niemal na pewno dostaną dożywocie.
FBI ścigało podejrzanych po całym świecie. Jeden został aresztowany w USA, inny w Tanzanii, kolejni w Pakistanie i Jordanii. FBi udało się powiązać ich działalność z międzynarodową grupą al-Qaida - siatką terrorystyczną kierowaną przez saudyjskiego milionera Osamę bin Ladena. Ukrywający się w Afganistanie bin Laden jest jedną z 18 osób zaocznie oskarżonych o zorganizowanie obu zamachów. Do tej pory rząd USA nie był w stanie oficjalnie udowodnić mu udziału w działalności terrorystycznej. Amerykanie wyznaczyli 5 mln dol. nagrody za pojmanie go.
Bartosz Węglarczyk, Waszyngton