Lech Kaczyński (PiS) zaczął domagać się debaty z Donaldem Tuskiem (PO) natychmiast po rezygnacji z kandydowania przez Włodzimierza Cimoszewicza, kiedy notowania Tuska zbliżyły się do 50 proc.
PiS nie ukrywa, że teraz jego głównym przeciwnikiem jest PO. Ostatni przedwyborczy tydzień chce wykorzystać, by pokazać tylko prosocjalny PiS jest w stanie zatrzymać liberalną Platformą. Temu też ma służyć debata prezydencka.
Tusk odmawiał aż do niedzieli, wskazywał, że są zaplanowane debaty Jana Rokity i Jarosława Kaczyńskiego i że on spotka się z Lechem Kaczyńskim dzień po wyborach parlamentarnych.
Ale wczoraj w Gdańsku na konferencji prasowej kandydat PO ogłosił, że zgadza się na debatę już teraz: - Jest to mój gest wobec Lecha Kaczyńskiego. Powinniśmy pokazać Polakom, co nas łączy i - bez złośliwości - co nas dzieli.
Wyraził równocześnie nadzieję, że będzie to rozmowa "bez zaciśniętych zębów, pięści i złości w oczach".
- Dziękuję Donaldowi Tuskowi, że zmienił zdanie - zareagował niemal natychmiast Kaczyński i na konferencji w Warszawie powiedział, że taka debata da społeczeństwu odpowiedź, na kogo głosować: "jaka jest różnica między Polską socjalną a liberalną".
Tusk powiedział, że gotowy jest do debaty "choćby jutro", jednak powinna to być debata jedna i transmitowana przez trzy stacje telewizyjne: TVP, Polsat i TVN, bo otrzymał równoczesne propozycje z tych stacji i nie chciałby nikogo pominąć.
Wieczorem ogłoszono, że sztaby wyborcze i telewizje się porozumiały - debata odbędzie się w piątek i będą ją transmitować wszystkie trzy stacje.
Swoją zgodę na debatę prezydencką Donald Tusk połączył wczoraj z apelem do Lecha Kaczyńskiego o zaprzestanie negatywnej kampanii wobec Platformy Obywatelskiej.
- Zwracam się do ciebie Lechu, od lat przyjacielu, abyś nie przyłożył ręki do tego, co tak często niszczy polskie życie publiczne, a więc kampanii, w której przyszli sojusznicy koncentrują się na atakowaniu swojego najbliższego sąsiada - powiedział.
Tusk przypomniał, że wedle sondaży PO i PiS mogą rządzić razem. - Bardzo bym chciał, by ta kampania nie zniszczyła tych wyników - apelował.
Jego zdaniem PiS angażuje bardzo dużo wysiłku i pieniędzy, by pokazać, dlaczego program PO jest zły, a niewiele, by pokazać dlaczego program PiS jest dobry. Zwrócił przy tym uwagę na klipy wyborcze PiS, które krytykują głównie koncepcje PO.
- Daję nagrodę temu, kto wskaże w moich wypowiedziach jakiekolwiek zdanie dyskredytujące PiS - zaznaczył.
Zdaniem Tuska negatywna kampania może nie tylko zmniejszyć szanse wyborcze, ale uniemożliwić przyszłe rządzenie. - Zróbmy wszystko, aby nasze rządy nie zakończyły się jak start sterowca PiS - zaapelował.
Przypomnijmy, że w niedzielę sztab wyborczy PiS usiłował na Polach Mokotowskich w Warszawie wypuścić wielki sterowiec z logo PiS. Mimo wysiłków obsługi nie był on jednak w stanie oderwać się od ziemi.
Wczorajsze "Życie Warszawy" opublikowało tekst o tym, że Tusk poręczył za znajdującego się w więzieniu gdańskiego biznesmena, który jest oskarżony przez prokuraturę o malwersację przy prywatyzacji zakładów mięsnych.
Tusk przyznał, że uczynił to w 2001 roku. Chodziło o jego przyjaciela z opozycji - działacza "S" Andrzeja Maroszka. Maroszek siedział już pół roku w więzieniu, a wspólnie z Tuskiem poręczyli za niego ksiądz i były rektor AWF. Poręczyli, że będzie się stawiał na wszelkie wezwania. I stawiał się - podkreślił Tusk.
- Nie mówiłem, że jest niewinny, od tego jest sąd - tłumaczył Tusk. Zaznaczył, że poręczenie nie zostało uwzględnione. Maroszek przesiedział w areszcie jeszcze kilka miesięcy. Minęły już cztery lata, a do procesu wciąż nie doszło.
- Ta sytuacja świadczy raczej o niewydolności wymiaru sprawiedliwości. Nie może być tak, że Polak winny lub niewinny czeka latami na sprawiedliwość - stwierdził.
- To nie jest przypadek, że znana z dwuznacznej działalności dziennikarka opisała tę sprawę - powiedział Tusk i dodał zaraz, że nie powiedział, iż Kaczyński stoi za publikacją.
Natomiast Lech Kaczyński - odnosząc się do historii z poręczeniem - powiedział tylko, że trzeba ustalić, czy "informacje o poręczeniach są prawdą i jakie były okoliczności ich udzielenia".