O sprawie pisaliśmy we wczorajszej "Gazecie". Z Radiem Łódź ustaliliśmy, że pensjonariusze ośrodka byli głodzeni, bici, okradani. Jeden z pacjentów zmarł po tym, jak przez rok był karmiony wyłącznie rozmoczonymi bułkami (dyrekcja nie chciała kupić miksera do przyrządzania zaleconych przez lekarza posiłków). Nieprawidłowości wyszły na jaw, gdy pracownicy ośrodka postanowili złamać zmowę milczenia. Po rozmowie z dziennikarzami stracili pracę. - Postępowanie, które rozpoczęło się we wtorek jest prowadzone w sprawie narażenia pensjonariuszy na bezpośrednie zagrożenie życia bądź spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu - informuje Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej.
Wkrótce rozpoczną się przesłuchania pensjonariuszy i pracowników.
Trwa procedura, która ma doprowadzić do odebrania właścicielowi pozwolenia na prowadzenie ośrodka.
Nawet jeśli dom zostanie rozwiązany, pensjonariusze nie pozostaną bez opieki. - Już zgłosiły się do nas ośrodki, które chętnie przyjmą ludzi z Grotnik - mówi Barbara Szczepańska z urzędu wojewódzkiego.