Toksyczna zupa, komary przenoszące śmiertelne choroby

O skutkach huraganu ?Katrina" mówi dr Ivor van Heerden, dyrektor Centrum Huraganowego na Uniwersytecie Stanowym Luizjany

Dominika Pszczółkowska: Władze przewidują, że na terenach dotkniętych huraganem "Katrina" są tysiące zabitych. Dlaczego tym razem bilans jest o wiele bardziej tragiczny niż w przypadku innych silnych huraganów w USA?

Dr Ivor van Heerden, dyrektor Centrum Huraganowego na Uniwersytecie Stanowym Luizjany: Jednym powodem jest wyjątkowa siła "Katriny". To największy huragan, jaki dotknął Nowy Orlean w czasach współczesnych. Poza tym miasto leży poniżej poziomu morza i otoczone jest wodą [rzeką Missisipi i jeziorem Pontchartrain - red.]. Z tego, co wiem, tamy puściły w pięciu miejscach. Nowy Orlean wygląda więc teraz jak Wenecja. Wiele osób zginęło na skutek zniszczeń spowodowanych przez wiatr, lecz najwięcej utonęło.

Czy można było zrobić więcej, by zapobiec tej tragedii, przynajmniej uratować ludzi?

- I tak, i nie. To był naprawdę katastrofalny huragan. Więcej można było zrobić przede wszystkim w ciągu ostatnich lat. Tamy wokół Nowego Orleanu zostały skonstruowane tak, by wytrzymały huragan trzeciej kategorii, a ten był o całą kategorię silniejszy [skala kończy się na 5] . Ponieważ rząd nie dał pieniędzy, nigdy nie dokończono nawet planowanych konstrukcji, które miały wytrzymać huragan trzeciej kategorii.

A tuż przez nadejściem "Katriny"? Czy władze zrobiły wszystko, by zabrać z miasta ludzi?

- Moim zdaniem ewakuacja przeprowadzona została bardzo, bardzo sprawnie. Niektórzy po prostu nie chcieli wyjechać. Byli jednak także tacy, którzy faktycznie nie mogli, bo nie mieli samochodów, byli chorzy lub niepełnosprawni, w mieście mieszkało też sporo bezdomnych.

Teraz władze nie radzą sobie z rabusiami i przestępcami, którzy grasują po mieście...

- Spodziewałem się, że tak będzie. Problem polega na tym, że każdy tu może mieć broń i gdy ludzie czują się zdesperowani, używają jej. Bezprawie istnieje we wszystkich dużych miastach i teraz gangi przestępców wykorzystują tę sytuację. Bardzo utrudnia to akcję ratunkową. Władze wysyłają tu setki policjantów i myślę, że wszystkich tych złodziei aresztują.

Co teraz jest najpilniejszą potrzebą na zalanych terenach?

- Przede wszystkim ratownicy muszą zabrać stamtąd ludzi, którzy czekają na dachach i w innych schronieniach. Ponieważ są tam od trzech dni, większość nie ma wody pitnej ani jedzenia. Woda wokół nich jest bardzo zanieczyszczona. Nie wykluczone, że znajdują się w niej także chemikalia z pobliskich fabryk i rafinerii. To toksyczna zupa, w której mnożą się komary i w nocy stadami atakują ludzi. W naszym rejonie komary są niebezpieczne, przenoszą m.in. gorączkę zachodniego Nilu, która może być śmiertelna. Spodziewamy się, że liczba zachorowań niebawem znacznie podskoczy.

Dotychczas ratownicy nie docierali do poszkodowanych wystarczająco szybko. Wydaje mi się, że dziś mogą już być o wiele bardziej skuteczni.

Ile potrwa, zanim okolice dotknięte huraganem znów będą nadawały się do życia?

- Co najmniej miesiąc, zanim z ulic Nowego Orleanu zniknie woda. Ponieważ miasto przypomina gigantyczną miskę, całą wodę trzeba będzie odpompować, sama nie odpłynie. Domy, które zostały zalane tylko niewielką ilością wody, być może będą do odzyskania. Większość trzeba będzie jednak po prostu zburzyć i wznieść od nowa. Wiele z nich zbudowanych jest z drewna. Po miesiącu stania w wodzie nie będą się już do niczego nadawały.