Palą ogniska, grają na gitarach, jedzą domowe ciasto i wspominają wydarzenia sprzed 25 lat, siedząc na klepisku przed namiotami
To związkowcy z zakładowej Solidarności. Wielu z nich uczestniczyło w legendarnym strajku, którego rocznicę właśnie obchodzimy. Czują się zawiedzeni i zdradzeni. Pod bramę przyszli ubrani w robocze drelichy i błękitne hełmy. Ich lider, Karol Guzikiewicz, zwrócił się do turystów, dziennikarzy i samych związkowców: - Postulaty sierpniowe nie zostały zrealizowane. Musimy o tym przypomnieć w tym dniu. Nie ma powodów do świętowania, są powody do protestu, chcemy bronić stoczni i dlatego tu jesteśmy.
Kiedy Guzikiewicz przemawiał przez megafon, sto metrów dalej, na Placu Solidarności przed Pomnikiem Poległych Stoczniowców, trwały próby do zaplanowanego na środę koncertu, mającego być kulminacją obchodów rocznicy.
- To nie jest nasza impreza - związkowcy jednoznacznie odcięli się od oficjalnych punktów programu. - Nie będziemy przeszkadzać vipom, niech się bawią, ale nie będziemy im też robić frekwencji. Nie pojawimy się na ich fecie.
Feta związkowców była nadzwyczaj skromna. W części artystycznej wystąpiła punkowa grupa "Bielizna". Jej lider, Jarek Janiszewski, wielokrotnie wyśmiewał się z gwiazd zaproszonych na środowy, oficjalny koncert kończący obchody rocznicy. - Co oni wiedzą o zaangażowanej muzyce? Przyjdą, zagrają swoje pioseneczki o miłości, skasują za to roczną pensję spawacza na wydziale K2 i spiją śmietankę - mówił. I dostawał gorące oklaski.
Zespół dwukrotnie wykonał utwór "Zimny wiatr" - to protest song przeciwko likwidacji miejsc pracy, do którego teledysk kręcony był właśnie w stoczni. Piosenki słuchał w skupieniu Janusz Śniadek, szef Solidarności, który tuż po 22. pojawił się w namiotowym miasteczku.
- Jestem gdzie powinienem być - mówił. - Tutaj ludzie boją się o swój zakład pracy. Ten protest wpisuje się w to, co zawsze robiła Solidarność, do czego została powołana. Jeżeli to komuś przeszkadza, to tym bardziej trzeba tutaj być. W uroczystych obchodach tyle mówi się o polityce, ekonomi, historii. A gdzie wymiar socjalny i moralny? Przyszedłem tutaj po to, żeby wam powiedzieć - cała Solidarność jest z wami!
Piknik zakończy się we środę przed południem. Imprezę obserwują policjanci (również tajniacy) i agenci BOR. Postawili warunki związkowcom - rano namioty muszą zniknąć, a robotnicy mają opuścić plac. Z drugiej strony stoczniowej bramy, na drewnianej trybunie, zasiądą politycy i inni goście z całego świata.
- Nie może być tak, że będziecie za ich plecami - przekonywał związkowców Krzysztof Gajewski, szef gdańskiej policji, który późnym wieczorem przyjechał do stoczni.
- Nie będzie zadymy, pójdziemy grzecznie do domów - obiecywali związkowcy.