Bratobójcze walki szyitów w Iraku

Od środowej nocy w Nadżafie, Bagdadzie i Basrze trwają bratobójcze walki między konkurującymi ze sobą szyickimi milicjami. Zginęło kilkanaście osób, kilkadziesiąt jest rannych

- Wzywam wszystkich wiernych, żeby oszczędzili muzułmańską krew i rozeszli się do domów! - apelował w czwartek przed swoim domem w Nadżafie radykalny szyicki duchowny Muktada as Sadr. - Nie dajmy się oszukać Amerykanom, którzy spiskują, żeby nas poróżnić!

Jednak to nie Amerykanie, ale Armia Mahdiego, czyli zbrojna milicja tegoż as Sadra, zaczęła całą awanturę w środowy wieczór. Bojówkarze postanowili wtedy odzyskać swoje biuro obok meczetu imama Alego, najważniejszego sanktuarium szyickiego. Musieli je opuścić dokładnie rok temu w wyniku rozejmu, który zakończył drugie powstanie Armii Mahdiego przeciw Amerykanom.

Mieszkańcom Nadżafu pomysł się nie spodobał, ponieważ w czasie powstania całe centrum miasta zostało zrujnowane. Usiłowali przepędzić intruzów. Wsparli ich członkowie Brygad Badr, zbrojnej reprezentacji największej partii religijnej w irackim rządzie. Padły strzały.

Kiedy wieści o walkach w Nadżafie dotarły do Bagdadu, tamtejsi bojownicy Armii Mahdiego zaatakowali tamtejsze biura Brygad Badr. W odpowiedzi, zupełnie nie wiadomo dlaczego, badryści zaatakowali bagdadzkie biura trzeciej milicji - al Dawa - zbrojnego ramienia partii premiera Ibrahima Dżafariego. W ten sposób walczą ze sobą milicje dwóch partii rządowej koalicji.

Walki toczą się też w Basrze na południu kraju, ale tam, zgodnie z logiką środowych wydarzeń, ścierają się badryści z sadrystami. W czwartek sadryści ostrzelali z granatników biura badrystów w Nasirii, Diwanii i al Kut. - Niech zapanuje pokój! - apelował wczoraj w południe w telewizji premier. - W nowym Iraku nie ma miejsca na przemoc.

Liczne islamskie milicje działają w Iraku od końca wojny. Na szyickim południu kraju dublują funkcje policji, niejednokrotnie są od niej znacznie silniejsze. Utrzymują porządek, ale jednocześnie wprowadzają religijne porządki, rozbijając sklepy z alkoholem (zakazanym dla muzułmanów) czy zmuszając kobiety do chodzenia w hidżabach. Dokonują samosądów na byłych prominentach reżimu Saddama.

W Basrze milicje rozbiły gangi przemytników i same zajęły się przemytem. Amerykanie wielokrotnie postulowali rozwiązanie wszystkich milicji, nigdy jednak nie udało się im tego osiągnąć. Muktada as Sadr, który w ub. roku rozpętał przeciw Amerykanom dwa wielkie powstania, pozostaje bezkarny.