Ania pracowała w "Gazecie" od dziesięciu lat, a w 1998 r. została korespondentką w Berlinie. Kilka tygodni temu wygrała konkurs na stanowisko jednego z czterech rzeczników niemieckiego parlamentu. - Wybrano mnie prawdopodobnie dlatego, że mam spore doświadczenie w dziennikarstwie politycznym - opowiada. - Większość moich konkurentów to byli ludzie z PR czy agencji reklamowych.
Rzecznicy nie są związani z żadną partią (frakcje parlamentarne mają swoich rzeczników), a do ich zadań należy informowanie mediów o wszystkich działaniach parlamentu oraz obsługa prasowa przewodniczącego Bundestagu. - Będę np. musiała wyjaśniać dziennikarzom uprawnienia komisji śledczych, bo takie też są w Bundestagu - śmieje się Ania.
Ania nie ma obywatelstwa niemieckiego. Jest żoną niemieckiego dziennikarza, z którym wychowują niespełna rocznego Adasia. Jednak rzecznik parlamentu nie należy do niemieckiej służby cywilnej, dlatego nie musi być obywatelem Niemiec. - Nikt nie pytał mnie o obywatelstwo, a jedynie o moją przeszłość zawodową, i o to, czy miałam do czynienia z Bundestagiem - mówi Ania.
To już druga w ciągu kilkunastu dni dobra wiadomość o karierze naszych redakcyjnych przyjaciół. Niedawno Komisja Europejska poinformowała, że nasz korespondent w Brukseli Robert Sołtyk od września będzie rzecznikiem komisarz UE ds. budżetu.