Waszyngton nie wierzy Iranowi

Niezależni eksperci obalili jeden z najważniejszych dowodów istnienia tajnego programu nuklearnego w Iranie. Waszyngton nadal jest jednak przekonany, że Iran bombę buduje

W Waszyngtonie nie milknie dyskusja wokół ustaleń zespołu niezależnych naukowców, którzy zbadali najważniejszy dowód istnienia tajnego irańskiego programu atomowego.

Eksperci z pięciu krajów na prośbę swych rządów badali ślady wzbogaconego uranu - surowca do budowy bomby atomowej - znalezione przez inspektorów ONZ w irańskich urządzeniach nuklearnych.

Teheran twierdził, że ślady uranu pochodzą od poprzedniego właściciela urządzeń kupionych już jako używane. Eksperci, których ustalenia ujawnił dziennik "Washington Post", ustalili, że rzeczywiście tak było - uran jest pochodzenia pakistańskiego. A właśnie od Pakistanu, który przyznaje się do posiadania bomby, Irańczycy kupili swe urządzenia.

Amerykański rząd uznaje ustalenia ekspertów za prawidłowe. - Ale kwestia pochodzenia śladów uranu to tylko jedno z wielu pytań, jakie stawiamy Iranowi - powiedział we wtorek rzecznik Departamentu Stanu USA.

Rzecznik przedstawił dziennikarzom długą listę pytań, na jakie Waszyngton oczekuje odpowiedzi od Teheranu. Dotyczą one m.in.: (irańskiego programu budowy wirówek, czyli urządzeń do wzbogacania uranu; zakresu, w jakim Iran korzystał z nielegalnych źródeł zakupu technologii jądrowej; (podejrzeń, że Iran próbuje zbudować bombę nie ze wzbogaconego uranu, lecz plutonu (badania inspektorów ONZ dotyczyły wyłącznie programu z użyciem uranu); (odrzucania przez Iran próśb o przesłuchanie osób biorących udział w programie nuklearnym; (powodów, dla których Iran zrównał z ziemią fragment ośrodka badawczego, zanim wpuścił do niego inspektorów.