Do niedawna obecność Lotosu (dawnej Rafinerii Gdańskiej) na rynku detalicznym była minimalna. Dostarczający na krajowy rynek 20 proc. paliw koncern nie posiadał prawie własnych stacji benzynowych. Paliwo sprzedawał głównie zagranicznym sieciom i stacjom prywatnym, które podpisały z Lotosem umowy np. patronackie.
Według analityków taki model był dość ryzykowny, bo nie gwarantował stałej sprzedaży. Nic więc dziwnego, że spółka dokupywała stacje i budowała nowe. Przed transakcją z Exxon Mobil spółka była właścicielem 74 obiektów. Teraz za 278,5 mln Lotos otrzyma 39 stacji i działki pod 14 kolejnych.
Cena jednostkowa za stację - około 6 mln zł - wydaje się dość wysoka. Wybudowanie nowego obiektu wysokiej klasy to wydatek rzędu 1,5-2 mln dol. - Pamiętajmy jednak, że kupiliśmy obiekty klasy premium o świetnych lokalizacjach. Takich, które dziś są praktycznie nie do zdobycia - mówi Marcin Herra, prezes spółki Lotos Paliwa odpowiedzialnej w grupie m.in. za sprzedaż detaliczną.
To niejedyne zalety przejmowanych przez Lotos obiektów. W ubiegłym roku 39 stacji pod znakiem towarowym Esso sprzedało ponad 200 mln litrów paliw. Średnio więc sprzedaż jednej stacji wynosiła około 5,2 mln litrów. To najwięcej wśród wszystkich działających w kraju sieci stacji i 3,5 razy więcej niż średnia krajowa (1,5 mln litrów).
Jak podkreślają przedstawiciele Lotosu, kupione stacje są położone w najbardziej atrakcyjnych dla sprzedawców paliw regionach: aż 20 z nich leży na Mazowszu, Górnym Śląsku i w Wielkopolsce. - Tam sprzedaje się najwięcej paliw w kraju. Nasza sieć była dotychczas tam słabo reprezentowana - mówi Wojciech Kowalczyk, wiceprezes Grupy Lotos.
Exxon Mobil to kolejny koncern, który wycofuje się z polskiego rynku detalicznego. Wcześniej zrobili to Szwedzi, sprzedając norweskiemu Statoilowi stacje pod znakiem towarowym Preem.