Sopot razy dwa

TVP i TVN toczą wojnę na festiwale. Obie telewizje organizują własne imprezy w Operze Leśnej w Sopocie, TVP swoją zaczyna już w piątek. Atutem TVN jest prawo do nazwy Sopot Festival. Ale za TVP przemawia tradycja i przywiązanie telewidzów. Po co taka rywalizacja? Prestiż? Pieniądze?

Rok temu wszystko wydawało się jasne. TVN po przetargu wygrał organizację festiwalu w Sopocie przez kolejne pięć lat. Po latach hegemonii telewizji publicznej miał pchnąć mocno pokrytą patyną imprezę na nowe tory. Pomysł na "nowy" Sopot był taki: przesuniemy imprezę na początek września i przywrócimy rywalizację piosenkarzy o nagrodę Bursztynowego Słowika.

Zmiany mało rewolucyjne. Później okazało się, że TVP nie chce składać broni. Niczym wojenny strateg telewizja publiczna postanowiła wykonać uderzenie uprzedzające. I - skoro TVN przesunął Sopot Festival na wrzesień - zorganizować w terminie, do którego przyzwyczaili się widzowie, nową imprezę. To nic, że nazwę Sopot Festival przejęła konkurencja. Grunt, że miejsce się zgadza.

Tak więc już w najbliższy piątek i sobotę w Operze Leśnej obejrzymy pierwszą edycję Festiwalu Jedynki. Impreza ma wejść do kalendarza TVP 1 na najbliższe pięć lat. W rozmowie z PAP szef "Jedynki" Maciej Grzywaczewski nie wykluczył, że w przyszłości być może jego stacja stanie do kolejnego przetargu o organizację Sopot Festival. - Jednak to nie nazwa decyduje o randze imprezy, ale jego program - podkreślił.

Miesięcznikowi "Press" Jan Dworak, prezes TVP, powiedział, że dwa festiwale w Sopocie "nie oznaczają wojny", bo publiczna "zawsze była obecna w sierpniu w tym miejscu". I znów argument, że "im bogatsza oferta programowa, tym lepiej dla widzów".

Jest tylko jeden problem. I szef publicznej "Jedynki" , i prezes TVP mieliby rację, gdyby nie to, że w tym roku obie imprezy - sądząc z zapowiedzi - okażą się po prostu rozpaczliwie do siebie podobne.

Prezes TVN Piotr Walter (dla "Press") przyznaje: - Nikt tej wojny nie wygra, a prawdopodobnie wszyscy poniosą straty. I wytyka konkurencji: - TVP chwali się, że w tym roku budżet ich festiwalu (5 mln zł) będzie wyższy niż w ubiegłym, choć jednocześnie stać go na jedną tylko premierę Teatru Telewizji w miesiącu.

Wspomnień czar?

Oba festiwale nawiązują do czasów, gdy na koncertach w Operze Leśnej pod szumnym hasłem "gwiazdy" wciskano widzom popisy artystów, którzy ostatni większy przebój wylansowali całe dekady temu.

Na imprezie TVP zobaczymy brytyjską wokalistkę Bonnie Tyler oraz amerykańską grupę Blondie - wykonawców kojarzących się z przełomem lat 70. i 80. Blondie co prawda powróciło kilka lat temu i ciągle nagrywa, ale Tyler po raz ostatni była na listach przebojów 20 lat temu, a teraz powraca - właśnie wydała płytę.

Z tej skłonności do wspomnień TVP stara się nawet uczynić atut. Pierwszy dzień Festiwalu Jedynki nosi nazwę "Przeżyj to sam". Polscy wykonawcy przypomną w nim piosenki z lat 80., zagrają między innymi: Perfect, Lombard, Lady Pank, Maanam. Grzywaczewski podkreśla, że w ten sposób TVP chce przypomnieć utwory, które walczyły z komuną. Każde wytłumaczenie jest dobre, choć mi to wygląda raczej na zwykłą próbę załapania się na modę na lata 80.

Z kolei TVN nie sięga po żadne ideologiczne uzasadnienia. A mógłby, bo pierwszym zagranicznym wykonawcą o statusie gwiazdy, którego występ na festiwalu potwierdzono, była niemiecka grupa Scorpions, która na początku lat 90. przypomniała o sobie zainspirowaną przemianami w Europie Wschodniej piosenką "Wind Of Change". Od tamtego czasu zespół nie miał już takiego przeboju. Zresztą popularność "Wind Of Change" była bardziej wynikiem koniunktury politycznej niż rzeczywistej wartości piosenki. Nic dziwnego bo naprawdę interesujące na samym początku działalności Scorpions mniej więcej w połowie lat 80. przemieniło się w symbol heavymetalowego obciachu.

Konkurs musi być

Poza Scorpions na Sopot Festival wystąpi brytyjska formacja Simply Red. Zaś na Festiwalu Jedynki zobaczymy Brytyjczyka Craiga Davida. Ich gwiazdy także trochę przygasły, ale wciąż są to wykonawcy, którzy mają kontakt ze współczesnym rynkiem i po których można się spodziewać co najmniej dobrego show. TVN kusi też widzów duetami polskich gwiazdek z artystami zagranicznymi. Na scenie wystąpią razem Natalia Kukulska i wokalista r'n'b Lemar, Kasia Kowalska z Włochem Patrizio Buanne, Katarzyna Skrzynecka z Gordonem Haskellem. To jak na razie jedyny element programu, który zdecydowanie odróżnia Sopot Festival od Festiwalu Jedynki.

Za to zdecydowanie upodabnia je do siebie dzień konkursowy. Najwyraźniej szefowie obu imprez doszli do wniosku, że to właśnie konkurs jest tym, na co najbardziej czekają widzowie. Na Sopot Festival wykonawcy walczą o dwie nagrody - Bursztynowego Słowika przyznawanego przez jury oraz Słowika Publiczności. Tu w szranki stają między innymi: Mandaryna, Doda z zespołem Virgin, Andrzej Piaseczny, Ewelina Flinta, Papa Dance. Na Festiwalu Jedynki wykonawcy ubiegać będą się o laur Przeboju Lata. Wśród ubiegających się o niego są: Zakopower, Sistars, Golec uOrkiestra, Pudelsi, Jeden Osiem L. Łzy wezmą udział w obu konkursach. Jak widać, konkurencja konkurencją, ale festiwale nie uzurpują sobie wyłączności na polskie gwiazdy.

SMS-owy zawrót głowy

TVP 1 i TVN intensywnie reklamują swoje festiwale. Pierwsza kusi emitowanym codziennie programem "Przed Sopotem", druga nadawanym raz w tygodniu "Kierunek Sopot". Obie wciskają w ramówkę teledyski wykonawców walczących o festiwalowe nagrody i namawiają do głosowania za pośrednictwem audiotele i SMS-ów. W ten sposób ma zostać wyłoniony zarówno Przebój Lata, jak i Słowik Publiczności.

Także kandydaci do Bursztynowego Słowika, choć ostatecznie zostaną zweryfikowani przez profesjonalne jury, najpierw zostali poddani SMS-owej preselekcji. Skoro część wykonawców ściga się w obu konkursach, trzeba uważać, aby nie zagłosować na piosenkę, która tak naprawdę walczy o nagrodę w konkurencyjnej imprezie. Tym bardziej że logo obu imprez utrzymane jest w podobnej, niebieskiej tonacji.

Zapewne po zakończeniu festiwali ich organizatorzy będą licytowali się wynikami oglądalności czy wpływami z reklam. Dla przypomnienia zeszłoroczny Sopot obejrzało ponad 4 mln widzów, a wpływy z reklam - ok. 4 mln zł. Z kolei polsatowski festiwal w Sopocie Top Trendy miał zarobić 5 mln zł.

Co jednak z pojedynku TVP i TVN wyniknie dla widza? Teoretycznie powinien skorzystać na tej konkurencji. Dwa to niby zawsze lepiej niż jeden. Ale czy na pewno?

I TVN, i TVP w dużej mierze nawiązują do czasów, gdy festiwal w Sopocie był nie tyle wydarzeniem, ile okazją do utyskiwania na poziom telewizyjnej rozrywki. Grozi nam, że w tym roku otrzymamy nie jeden, lecz dwa powody do narzekania.