Miejski przewrót w Bagdadzie

Setka uzbrojonych mężczyzn wtargnęła do urzędu miejskiego w Bagdadzie, wyrzuciła burmistrza, a na jego miejsce zainstalowała członka najsilniejszej milicji islamskiej w Iraku

Dziwne wypadki dzieją się w tych dniach w Bagdadzie. Nad miastem szaleje burza piaskowa, jakiej nie pamiętają najstarsi mieszkańcy. Przez burzę zawieszono rozmowy o irackiej konstytucji, której projekt powinien być gotowy zgodnie z rezolucją ONZ za cztery dni. Jakby tego było mało, doszło do zbrojnego przewrotu w urzędzie miejskim.

Setka mężczyzn z karabinami wtargnęła do budynku w poniedziałek w południe. Urzędującego burmistrza Alaa al Tamimiego nie było akurat w biurze, tym łatwiej przebiegła więc intronizacja jego następcy. Prawem kałasznikowa został nim Husejn al Tahaan, gubernator prowincji bagdadzkiej i członek Brygad Badr, czyli największej szyickiej milicji religijnej w Iraku.

Obalony burmistrz jest inżynierem o zdecydowanie świeckich poglądach. Na stanowisko powołał go jeszcze amerykański namiestnik Iraku Paul Bremer. Od poniedziałkowych wydarzeń ukrywa się, drżąc o swoje życie. - Taki jest nowy Irak - skarżył się w środę dziennikarzom przez telefon.

"Nowy Irak" zaczął się w styczniu tego roku, kiedy w pierwszych wolnych wyborach do parlamentu zwycięstwo odniósł szyicki sojusz religijny popierany przez ajatollaha Alego as Sistaniego.

Puczyści dziwią się obawom obalonego burmistrza. - Gdybyśmy chcieli mu zrobić coś złego, już byśmy to zrobili - mówi szyita Mazen Makkia, przewodniczący bagdadzkiej rady miejskiej i przywódca przewrotu. Twierdzi on, że żadnego puczu nie było, a setka zbrojnych to po prostu jego ochrona.

Przewodniczący Makkia pozostawał w konflikcie z obalonym burmistrzem od kilku miesięcy, a dokładnie od chwili, kiedy rada powołała swojego człowieka - szyitę al Tahaana - na gubernatora prowincji Bagdad. Kompetencje gubernatora i burmistrza częściowo się nakładały i to stało się przyczyną problemów ostatecznie rozwiązanych w poniedziałek.

Partie religijne i ich bojówki niemal od końca wojny rządziły na szyickim południu Iraku. Grupki uzbrojonych cywilów z karabinami patrolujące ulice stały się stałym elementem krajobrazu. Razem z rządową policją bojówki zapewniały spokój na ulicach miast, tropiły terrorystów i skutecznie zabezpieczały wielkie szyickie święta religijne religijne - Aszurę i Arbain - kiedy setki tysięcy pielgrzymów ciągną do Karbali.

Jednocześnie jednak milicje wprowadzały moralne porządki, np. nakazując kobietom zakrywać włosy chustami czy demolując sklepy z filmami pornograficznymi. W Basrze milicje rozbiły gangi przestępcze i przejęły ich interesy. Szykanowały też sprzedawców alkoholu, dla muzułmanów zakazanego. Dziś w Basrze nie można kupić butelki mocnego trunku nawet spod lady.

Kosmopolityczny sześciomilionowy Bagdad skutecznie opierał się dotąd wpływom religijnych bojówek. To zupełnie inny świat, w którym żyją obok siebie szyici, sunnici, Kurdowie i chrześcijanie. Kobiety ubierają się po europejsku, na straganach sprzedaje się wszystko, są kina, kawiarnie, a nawet szemrane spelunki z tańcem brzucha.

Czy ostatnie wydarzenia są znakiem tego, że zmienia się także Bagdad? Dwa miesiące temu władze przekazały Brygadom Badr część obowiązków policji. Musiało to zirytować Amerykanów, którzy mówią o budowie państwa prawa i demokracji w Iraku, a jeszcze pół roku temu domagali się rozwiązania wszystkich bojówek.

Pomysł przekazania zadań policji szyickimi bojówkarzom jest szczególnie wybuchowy teraz, kiedy coraz więcej zamachów jest przeprowadzana według klucza religijnego. Sunniccy rebelianci, dawni protegowani Saddama, od miesięcy mordują szyickich cywilów, którym mają za złe popieranie nowych porządków.

Od kwietnia, kiedy szyici utworzyli nowy rząd, sytuacja się zmieniła. W skrytobójczych zamachach giną także sunnici, w tym ważni duchowni. Sunnici oskarżają o te zabójstwa właśnie Brygady Badr. - Pomysł z milicjami zastępującymi legalną policję to całkowite szaleństwo - mówi "Gazecie" Abdul Sattar al Jawad, redaktor naczelny gazety "Baghdad Mirror". - Jesteśmy bliżej wojny domowej niż kiedykolwiek dotąd!

Stoicka reakcja irackiego rządu na przewrót w urzędzie miejskim w Bagdadzie dobrze wpisuje się w schemat przyzwolenia dla bojówkarzy. Rzecznik rządu pytany, czy premier jest zaniepokojony rozwojem wypadków, odpowiada: - Myślę, że jest... ale najprawdopodobniej nie będzie interweniował.

- Jest jasne, że al Tamimi nie wróci do swojego gabinetu - mówił rzecznik. Sam przecież chciał zrezygnować przed paroma tygodniami, kiedy Bagdad otrzymał od państwa 12 razy mniej pieniędzy niż chciał (85 mln dol. zamiast 1 mld). Wprawdzie premier rezygnację burmistrza odrzucił, ale teraz najprawdopodobniej ją przyjmie, żeby znaleźć jakieś legalne rozwiązanie konfliktu. Premier uznaje zainstalowanego tam gubernatora za tymczasowego burmistrza, który będzie pełnił funkcję do czasu powołania nowej głowy miasta.

W środę po południu burza nad Bagdadem ucichła. Politycy wrócili do debaty nad konstytucją, a rebelianci do podkładania bomb. W dwóch zamachach zginęło 25 osób.