Karygodna wypowiedź polityka CDU

Czy mieszkańcy byłego NRD to ludzie społecznie zdegradowani? Tak uważa Jörg Schönbohm, polityk CDU i brandenburski minister spraw wewnętrznych. Niemieccy politycy chcą teraz jego głowy

Dwa dni temu Schönbohm rozmawiał z dziennikarzami "Tagesspiegla" o makabrycznym odkryciu w brandenburskim miasteczku Brieskow-Finkenheerd, gdzie policjanci odnaleźli ukryte w doniczkach ciała dziewięciu noworodków. Dzieci zaraz po urodzeniu zabijała matka - Sabine H. - To wymuszona przez komunistów proletaryzacja Wschodnich Niemiec jest przyczyną szerzącej się przemocy i obojętności - skomentował całą sytuację Schönbohm.

Dzień później jego wypowiedź z niesmakiem cytowały inne niemieckie media, w gabinecie ministra urywały się telefony od wściekłych obywateli, a awantura natychmiast osiągnęła poziom ogólnoniemiecki.

To nie pierwsze kontrowersyjne wystąpienie Schönbohma. Ten były generał Bundeswehry, który min. po zjednoczeniu Niemiec dowodził oddziałami armii byłej NRD, głośno przeciwstawiał się przemocy w grach komputerowych, a Oskarowi Lafontaine, liderowi tzw. nowej lewicy zarzucał propagowanie nazistowskich idei i straszył, że naśle na niego Urząd Ochrony Konstytucji [niemieckie ABW - red.].

Po ostatniej wypowiedzi ministrowi zarzuca się karygodne uproszczenia, dyskryminacje mieszkańców byłej NRD i delegitymizację dotychczasowej polityki wobec wschodnich Niemiec. Choć premier Brandenburgii Matthias Platzeck z SPD broni podwładnego (landem rządzi koalicja SPD i CDU), twierdząc, że na jego wypowiedź nałożyło się zbyt wiele emocji, to lewica i tak żąda natychmiastowej dymisji ministra.

- Twierdzenie, że NRD jest źródłem wszelkiego zła, jest niedopuszczalne. Do mordowania dzieci dochodziło ostatnio przecież w innych częściach Niemiec - grzmi Wolfgang Thierse, przewodniczący Bundestagu z SPD.

- On nie ma żadnego szacunku dla ludzi urodzonych w NRD - wściekał się na łamach "Passauer Neue Presse" Dieter Wiefelspütz, ekspert SPD ds. polityki wewnętrznej.

Cierpkich słów nie szczędzą mu również koledzy z CDU. - Dwa tygodnie temu rozmawialiśmy, jak w kampanii wyborczej zdobyć zaufanie mieszkańców wschodnich Niemiec. Wypowiedź Schönbohma na pewno nam w tym nie pomoże - mówi Mike Mohring, sekretarz CDU w Turyngii. Zaś Angela Merkel, przewodnicząca CDU i kandydatka na urząd kanclerza stwierdziła: - Tak odrażającej zbrodni nie wolno komentować w tak powierzchowny sposób. I dodała, że oczekuje ze strony Schönbohma przeprosin.

Dlaczego Merkel tak stanowczo interweniuje w - wydawać by się mogło - lokalnym konflikcie? Dlatego, że jej partia ciągle traci poparcie, a mimo wysiłków nie udało się poprawić wyników w nowych landach. Jeżeli w wyborach CDU razem z FDP nie uda się zdobyć większości w Bundestagu, to partie nie będą w stanie stworzyć koalicyjnego rządu. Dlatego właśnie dla CDU każdy głos jest na wagę złota, a Merkel stara się wyciszyć wszystkie spory, które mogłyby negatywnie odbić się na jej wyborczym wyniku.

Na to nakłada się trudna sytuacja w dawnym NRD. Ani chadecy, ani socjaldemokraci nie potrafili skutecznie przeciwstawić się biedzie, bezrobociu i wyludnianiu się miast we wschodnich Niemczech. To bolesna kwestia, ale w obliczu gospodarczej stagnacji w całym kraju raczej spycha się ją na drugi, jeśli nie na trzeci plan. Liderka CDU stara się, by tak to pozostało (wcześniej nie zgodziła się na prowadzenie specjalnej kampanii wyborczej w byłym NRD).

Schönbohm zrobił, tak jak mu kazano. W piątkowym wydaniu Bilda przeprosił, twierdząc, że chciał tylko "pobudzić obywateli do działania". Ale dyskusja rozgorzała na dobre. Część jej uczestników nie neguje poglądów Schönbohma. Na przykład Stephen Reiche z brandenburskiego SPD uważa, że powodem trudnej sytuacji w byłym NRD jest to, że tamtejsze społeczeństwo pozbawione jest elit. Od tego, co ta dyskusja przyniesie, będzie zależała przyszłość ministra. Nazwisko Schönbohma wymieniano jako ministra obrony w przyszłym, chadeckim rządzie.