Dla Unii Europejskiej rozbieżności w polskich deklaracjach dotyczących daty, kiedy chcemy wstąpić do UE, to dowód naszej niekonsekwencji i małej odpowiedzialności za słowo. W poniedziałek wszystkie ambasady wysłały do swych rządów informacje, że człowiek nr 2 od integracji [szef Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej Jacek Saryusz-Wolski - red.] stwierdził że stawiamy na rok 2004. We wtorek wszystkie napiszą o rozbieżnościach w polskim rządzie.
Oni obserwują negocjacje jako grę Polska-Unia, nie zwracają uwagi na wewnętrzne spory w Polsce. Dla nich to kolejny sygnał o słabości polskiej strony negocjacyjnej. Można nas docisnąć bardziej niż gdybyśmy byli mocni. Unia nawet nie skomentuje sprzecznych wypowiedzi polskich polityków - najgorsze jest to, co sobie o nas pomyśli.
not. dp