Raport Aumillera

Wstępny raport komisji śledczej nie daje odpowiedzi na podstawowe pytania:

W czwartek szef komisji Andrzej Aumiller (UP) przekazał członkom komisji opracowany przez siebie projekt. Powstał on w rok po rozpoczęciu prac komisji śledczej i 15 miesięcy po ujawnieniu przez "Gazetę" afery Orlenu.

Aumiller, wykorzystał materiały, jakie dostał od innych posłów. Dokument w części merytorycznej liczy 58 stron. Wczoraj nad projektem pracę zaczęła cała komisja.

Nie ma w nim sformułowanych wniosków na temat osób odpowiedzialnych za nieprawidłowości wokół Orlenu. Nie ma też wielu wątków, które przez cały rok wstrząsały polską sceną polityczną. Uderza brak materiałów na temat roli Kancelarii Prezydenta RP i samego prezydenta w konstruowaniu składu zarządu Orlenu w 2002 r.

Śladowo występuje wątek wiedeńskiego spotkania Jana Kulczyka z rosyjskim szpiegiem Władimirem Ałganowem.

Pobieżnie potraktowana jest sprawa mafii paliwowej i korupcji urzędników państwowych. Aumiller tłumaczy, że komisja dopiero zaczyna prace nad ostatecznym raportem. Mają się zakończyć we wrześniu.

Zatrzymanie Modrzejewskiego: prokurator " dostaje opieprz"

Pierwsza część raportu mówi o okolicznościach zatrzymania prezesa Orlenu Andrzeja Modrzejewskiego w lutym 2002 r. To właśnie informacje b. ministra Wiesława Kaczmarka, że o planach zatrzymania wiedzieli premier Miller i trójka jego ministrów, opublikowane w kwietniu ub.r. przez "Gazetę" stały się przyczyną powstania komisji.

Raport nie pozostawia wątpliwości, że na początku lutego 2002 r. wysocy funkcjonariusze UOP robili wszystko, aby nakłonić prokuraturę do zatrzymania prezesa. Przytoczona jest wypowiedź oficera UOP płk. Krzysztofa Giersa, który stwierdził, że gdy prokurator Katarzyna Kalinowska nie chciała podpisać nakazu zatrzymania prezesa, "dostała opieprz i poszła wypisywać nakaz".

Raport nie zawiera jednoznacznego orzeczenia, czy o planach zatrzymania Modrzejewskiego wiedzieli premier Leszek Miller i jego ministrowie. Stwierdza tylko, że tak twierdzi Kaczmarek. Natomiast Miller i członkowie jego rządu zaprzeczają.

W konkluzji rozdziału czytamy, że chociaż przy zatrzymaniu Modrzejewskiego nie naruszono prawa, to nacisk służb specjalnych na prokuraturę był niedopuszczalny, a celem zatrzymania było pozbawienie prezesa posady i możliwości podpisania umowy na dostawy ropy ze spółką J&S.

Wielbiciele J&S

Kontrakt Orlenu z J&S, cypryjską firmą należącą do dwóch Ukraińców, i monopol tej spółki na dostawy rosyjskiej ropy do Polski jest tematem drugiego rozdziału. Dokument stwierdza, że uzależnienie Polski tylko od tego dostawcy było zagrożeniem dla bezpieczeństwa energetycznego państwa. Przyczyny tego stanu komisja upatruje w nadzwyczajnym pełnomocnictwie, które w 1997 r. wydał dla J&S szef Petrochemii Płockiej Konrad Jaskóła. Dokument dawał J&S wyłączność na dostawy ropy do Petrochemii, a potem do Orlenu.

Spółki rosyjskie, które próbowały przełamać monopol J&S, napotykały w Polsce mur. Komisja pisze też, że błędem urzędników państwowych było bierne przypatrywanie się eliminowaniu polskiej spółki CIECh z rynku importu ropy.

Jako odpowiedzialnych za faworyzowanie J&S raport wymienia wysokich urzędników Petrochemii, Orlenu i Nafty Polskiej - niektórzy z nich pracują teraz w J&S lub w spółkach zależnych. Bronisław Blamowski, jeden ze świadków komisji, nazwał te osoby "wielbicielami J&S".

Komisja stwierdza, że nie zdołała znaleźć materialnych dowodów na to, że uprzywilejowanie J&S związane było z nieoficjalnymi prowizjami lub po prostu korupcją. Zbadanie podejrzeń w tej sprawie komisja chce zlecić prokuraturze. "Zebrany materiał nie pozwala wykluczyć, że prowizje były wypłacane"- pisze Aumiller.

Kulczyk i akcje Orlenu

Komisja krytycznie oceniła nadzór skarbu państwa nad Orlenem i Naftą Polską. Według śledczych duży wpływ na zmianę rządowych planów wobec sektora paliwowego mogły wywierać zarządy spółek paliwowych oraz "zorganizowane grupy interesów".

W trakcie prac komisji wyszło też na jaw, że niektórzy akcjonariusze Orlenu mogli zataić liczbę posiadanych akcji spółki. Chodzi o firmy z grupy kapitałowej Jana Kulczyka, które przyznały się jedynie do 3,6 proc. akcji płockiego koncernu. Tymczasem Komisja Papierów Wartościowych i Giełd, podejrzewa, że mogły one mieć ponad 5 proc. akcji. Obecnie sprawą zajmuje się prokuratura.

Ramka

Komisja od 6 lipca 2004 roku odbyła 87 posiedzeń, większość (52) otwartych i transmitowanych przez radio i telewizję. Przesłuchano 94 świadków, wśród nich żonę prezydenta RP, pięciu premierów, 17 ministrów, oficerów służb specjalnych i przedstawicieli biznesu naftowego.

Rekordzistą jest Zbigniew Siemiątkowski, b. szef UOP i AW, który był przesłuchiwany sześć razy. Z braku czasu nie zdążono przesłuchać 26 świadków. Tylko cztery osoby (w tym prezydent Aleksander Kwaśniewski) nie stawiły się na wezwanie komisji.

Po jej pracach pozostało 440 tomów akt i ok. 20 tys. stron stenogramów. Komisja złożyła do prokuratury 17 zawiadomień o przestępstwie.