"Amerykanie mordują nasze dzieci", "Chcą zabić nasz naród" - pod takimi hasłami toczy się teraz w Rosji dyskusja o zagranicznych adopcjach. Władze już od kilku miesięcy namawiają Rosjan, by przysposabiali wychowanków domów dziecka, chroniąc ich tym samym przed zagraniczną adopcją i wynarodowieniem. Antyzachodnia kampania przybrała na sile po wstrząsających zabójstwach dwojga małych Rosjan, których pobili na śmierć przybrani rodzice z USA.
Ku przerażeniu obrońców praw dzieci tym histerycznym nastrojom poddali się również rosyjscy deputowani. Jekaterina Lachowa, szefowa komisji badającej prawo adopcyjne, ogłosiła właśnie, że należy zamrozić wszystkie adopcje dokonywane przez Amerykanów. - To ogromna bezmyślność - komentuje Jelena Rykowa, pracowniczka jednego z moskiewskich domów dziecka. Deklaracja Lachowej już we wrześniu może się jednak zamienić w prawo.
Obrońcy zagranicznych adopcji przypominają, że każdego roku cudzoziemcy przysposabiają aż 10 tys. rosyjskich dzieci, a połowa z nich trafia do Stanów Zjednoczonych. Choć dwa niedawne przypadki zabójstw są ogromną tragedią, to w żadnym razie nie można ich uznać za normę. - Zwłaszcza że w samej Rosji dorośli zabijają każdego roku 2 tys. dzieci - mówi Borys Alchuler z grupy Prawa Dziecka. Natomiast Siergiej Fridiński, zastępca prokuratora generalnego, tłumaczy w mediach, że liczba dziecięcych zabójstw w Rosji "to znacznie mniej, ok. dwustu".
Zagraniczne adopcje są coraz bardziej potrzebne, bo - pomimo propagandowych wysiłków państwa - liczba Rosjan chętnych do zaadoptowania dziecka zmalała dwukrotnie w ciągu ostatniej dekady. W rosyjskich domach dziecka mieszka teraz 260 tys. wychowanków, a 125 tys. z nich to biologiczne sieroty. W ub.r. adoptowano niespełna 25 tys. dzieci - 34 proc. przez krewnych, 28 proc. (7 tys.) przez niespokrewnionych Rosjan i aż 39 proc. przez cudzoziemców. Zagraniczne adopcje często ratują życie chorym dzieciom, które nie miałyby szans na kosztowne leczenie w Rosji.
Choć Rosja nie wprowadziła jeszcze żadnych formalnych ograniczeń adopcji, to już teraz kilka oskarżanych o łapówkarstwo zachodnich agencji adopcyjnych musiało zawiesić działalność. Rosyjska policja w ostatnich tygodniach aż trzykrotnie - bez konsultacji z adwokatami i psychologami - odebrała dzieci adopcyjnym rodzicom po fałszywych doniesieniach o ich biciu, maltretowaniu, duszeniu. Dzięki naciskom zachodnich ambasad i organizacji ochrony praw człowieka we wszystkich wypadkach po kilku lub kilkunastu dniach dzieci oddano rodzicom. Ci zapowiadają, że na "wszelki wypadek" nie będą już z dziećmi odwiedzać Rosji.