Co ma Kwaśniewski do SLD

Różni politycy SLD mówią po cichu, a Marek Dyduch i Leszek Miller - głośno, że za zmianami w SLD, wyeksmitowaniem czołówki liderów Sojuszu z Sejmu do Senatu stoi prezydent Aleksander Kwaśniewski

Wczorajsza "Trybuna" swój tekst o zmianach w SLD zatytułowała "Prezydent bierze wszystko". Krzysztof Pilawski, dziennikarz "Trybuny", twierdzi, że Kwaśniewski "uruchomił wszystkie wpływy w SLD", zmienił kierownictwo Sojuszu (na Wojciecha Olejniczaka) i wykosił starych liderów SLD takich jak Miller, Józef Oleksy itd. Teraz zamierza po wyborach ulepić z SLD, SdPl i demokratów.pl nową partię.

Zwolennicy tezy, że to Kwaśniewski steruje wydarzeniami w SLD, powołują się na listy wyborcze do Sejmu. Jest na nich Krzysztof Janik, człowiek prezydenta, Jerzy Szmajdziński, który wspierał iracką politykę Kwaśniewskiego. Są Ryszard Kalisz i Jolanta Szymanek-Deresz, prezydenccy prawnicy i ministrowie.

Ma to świadczyć - zdaniem naszych SLD-owskich rozmówców - nie tylko o chęci "urządzenia" swoich ludzi, ale i o chęci zachowania wpływów w przyszłym Sejmie.

Gdy jedni z przekonaniem powtarzają: "pałac tym steruje", drudzy się oburzają, gdy to słyszą. Dlaczego? Jeden z polityków SLD tak to wyjaśnia: teza o niesuwerenności Olejniczaka jest na rękę przegranym: Millerowi, Dyduchowi, Oleksemu.

Miller jest silny i zdrowy. Nie zamierza spasować. Ludzie w Sojuszu nie lubią inspiracji zewnętrznych w życie ich partii. Gdyby uznali, że prezydent próbuje podkładać nogę Millerowi i innym, to by się wściekli i odwrócili od Olejniczaka.

Rozmówca "Gazety" przypomina, że na poniedziałkowej Radzie Krajowej SLD aż 34 osoby głosowały przeciw listom sejmowym przygotowanym przez Olejniczaka. Wniosek? Próba zmiany SLD może się Olejniczakowi nie udać. Może dojść do rozłamu w partii.

Dlatego część polityków Sojuszu zaciekle broni się przed podejrzeniami o inspiracje "pałacowe". Owszem, Kwaśniewski namawiał Cimoszewicza do kandydowania, ale na Olejniczaka wpływu nie ma.

Olejniczak: nie było instruktażu ze strony prezydenta

Ewa Milewicz: Kiedy Pan ostatnio rozmawiał z prezydentem?

Wojciech Olejniczak, szef SLD: We wtorek zadzwoniłem do prezydenta, żeby mu opowiedzieć o przebiegu Rady Krajowej.

Dlaczego?

- Raziły mnie próby wmieszania pana prezydenta w wydarzenia wewnątrzpartyjne. Chciałem podkreślić, że jestem temu przeciwny. Nigdy nie wmontowywałbym prezydenta w sprawy, za które sam jestem odpowiedzialny. Podobnie postępowałem jako minister rolnictwa. Nie chodziłem do premiera, nie oczekiwałem, że weźmie za mnie odpowiedzialność, czy coś zdecyduje. Generalnie: sam decyduję, nie konsultuję. A jeśli prezydent zmianom w SLD sprzyja - to się tylko cieszę.

Czy konsultacje z prezydentem to coś uwłaczającego?

- Kiedy słyszę od niektórych rozgoryczonych polityków SLD, że to prezydent mną steruje, że za mnie myśli, to chcę powiedzieć im - nie. Prezydent samodzielnie podejmuje decyzje i ja również jestem samodzielny i suwerenny w swoich decyzjach. Przez dwa lata w ministerstwie rolnictwa mnie upokarzano, mówiąc, że radzę sobie na skutek szczęśliwego zbiegu przypadków.

Teraz znów słyszę, że to prezydent mną dyryguje a wzrost notowań SLD to dzieło przypadku. Więc odpowiadam: nie było nigdy rozmowy instruktażowej z prezydentem. I jej sobie nie wyobrażam.