Amerykański prawnik i ekspert biznesowy przyjechał na Białoruś dwa lata temu na czteroletni kontrakt. Jak powiedział "Gazecie", wybrał ten kraj, bo jego babka była Polką, więc chciałby pomagać ludziom w Europie Środkowej. W Mińsku wykładał na Białoruskim Uniwersytecie Państwowym prawo międzynarodowe i biznes.
- W piątek po południu, w tym samym dniu, kiedy Białorusini ogłosili, że wyrzucają z kraju konsula polskiego w Mińsku, zostałem wezwany do wydziału zagranicznego uniwersytetu. Tam usłyszałem, że mam dwie godziny na spakowanie się i opuszczenie kraju. Razem ze mną z Białorusi mają wyjechać moje córeczki, 10- i 13-letnia - Boesch opowiedział "Gazecie".
- Minęły już cztery dni, a Pan jednak wciąż jest w Mińsku. Dlaczego?
- Bo tu się dzieją bardzo dziwne rzeczy. Na uniwersytecie odebrali mi paszport. Oddali mi go dopiero we wtorek. Wciąż jednak nie mam zezwolenia na wyjazd. Myślę że może w środę uda mi się wyjechać do Wilna. Chciałbym to zrobić możliwie szybko, bo moje córki są przerażone, ciągle płaczą. Nic nie rozumieją - dodał uczony.
Władze Białorusi nie podają przyczyn wyrzucenia z kraju Boescha i jego córek. Rzecznicy MSZ potwierdzają tylko, że Amerykaninowi "nie przedłużono prawa pobytu". Nie chcą jednak wyjaśnić, dlaczego tak się stało.
- Daję panu słowo, że nigdy nie spotkałem się z żadnym z przedstawicieli opozycji białoruskiej. Nigdy nie byłem na żadnej manifestacji politycznej. Bezpłatnie przekazałem studentom białoruskim 40 tys. podręczników. Niedawno zorganizowałem największą międzynarodową studencką konferencję w historii Białorusi. Wzięło w niej udział 550 studentów z sześciu krajów. Przywoziłem tu lektorów języka angielskiego. Rok temu namówiłem 58 młodych ludzi z Nigerii, żeby podjęli płatne studia właśnie na Białorusi - wylicza Boesch.
- Nie widzę żadnego logicznego uzasadnienia tego, co władze białoruskie robią ze mną. Uważam, że to początek szalonej kampanii oczyszczania Białorusi z cudzoziemców - tłumaczy Amerykanin.
Myli się jednak. Ten proces już trwa. W ubiegłym roku nakaz opuszczenia kraju otrzymał Owen Flowers, wykładowca z Wielkiej Brytanii. Zaraz potem władze zamknęły Europejski Uniwersytet Humanistyczny, ostatnią niezależną uczelnię na Białorusi. Dwa tygodnie temu funkcjonariusze KGB rozpędzili letni młodzieżowy obóz języka angielskiego. W ubiegłym tygodniu rząd Białorusi ogłosił, że nie będzie już wydawać rocznych wiz pobytowych zachodnim ekspertom zajmującym się naukami humanistycznymi.