Mohamed i Ali ciągle mocno trzymają w dłoniach czekoladki, choć od paru godzin leżą na brudnej podłodze kostnicy bagdadzkiego szpitala. Właśnie przyszli po nich rodzice, zabierają ich nagie, pokrwawione ciała i ostrożnie wkładają do małych drewnianych trumienek przed szpitalem. - Dlaczego oni atakują dzieci? - pyta tępo ojciec Alego. - Zniszczyli tylko jeden amerykański samochód, zabili dziesiątki dzieci. To nie ruch oporu, to mordercy.
Abu Hamed, kiedy usłyszał wybuch, wybiegł na ulicę. Po jego 12-letnim synku został tylko rower. Długo szukał dziecka w kostnicach, wreszcie znalazł. Poznał je po głowie, bo całe ciało zostało doszczętnie spalone w wybuchu.
Radi Hamud znalazł swojego synka w szpitalu, żywego. Nie znalazł tylko jego nóg, które urwała bomba.
Amerykanie często rozdają dzieciom drobne prezenty. Wczoraj we wschodnim Bagdadzie zablokowali ulicę i w zasadzie nie wiadomo skąd wziął się na niej samochód wypełniony ładunkami wybuchowymi. Wszystko stało się w ciągu sekundy, żołnierze nie zdążyli zareagować. Samobójca uderzył w amerykańskiego łazika i eksplodował. Oprócz dzieci zginęli jeden żołnierz i siedmioosobowa rodzina, której dom zawalił się od wybuchu.
Jak dotąd nikt nie przyznał się do zamachu. Większość ataków samobójczych w Iraku przeprowadzają fanatyczni ochotnicy, którzy przyjeżdżają do tego kraju z innych państw arabskich. Ataki nasiliły się od końca kwietnia, kiedy w Iraku powstał pierwszy wyłoniony w wyborach rząd. Od tego czasu zginęło już ponad 1600 osób.
Po obławie urządzonej na terrorystów pod koniec maja liczba zamachów w Bagdadzie nieco spadła, ale wciąż się zdarzają. W niedzielę samobójca przepasany ładunkami wybuchowymi zdetonował je w kolejce ochotników czekających na pobór do wojska. Oprócz siebie zdołał zabić 20 osób.
Ludzie giną nie tylko od bomb. Sunnici, spośród których rekrutują się rebelianci, utrzymują, że są ofiarami policji zdominowanej przez szyitów. Wczoraj w kostnicy w północnym Bagdadzie odnaleziono ciała kilkunastu sunnitów zatrzymanych w poniedziałek przez policję. Wszyscy zginęli od strzału w tył głowy, wcześniej byli torturowani.
Z kolei przedwczoraj 12 sunnitów zatrzymanych przez policję udusiło się w minibusie, w którym zostali zamknięci w 45-stopniowym upale. Irackie MSW twierdzi, że w obu sprawach prowadzi śledztwo.