Wszyscy gramy w seks

Premiera opery Mozarta w Poznaniu. ?Cosi fan tutte? według Grzegorza Jarzyny to błyskotliwa, choć przeładowana farsa o hedonizmie w stylu Love Parade

"Cosi fan tutte" Wolfganga Amadeusza Mozarta uchodzi za operę reżysersko trudną, choćby przez niewiarygodność treści. Jak to możliwe, żeby dwie siostry nie rozpoznały w przebranych zalecających się do nich mężczyznach swych kochanków? Kochankowie bowiem za poduszczeniem Don Alfonsa - cynicznego mistrza sztuki kochania - urządzają maskaradę, żeby przetestować wierność wybranek.

To jednak nie przeszkadza, by opera była ekscytującym wyzwaniem dla reżysera. Mieszają się w niej konwencje serio i buffo, co naznacza emocje bohaterów intrygującą dwuznacznością, pastiszem. - Teza libretta Lorenzo da Ponte jest bulwersująca, nawet w naszych czasach: wszystkie kobiety pragną erotyki, seksu, wszystkie zdradzają - mówił Grzegorz Jarzyna przed spektaklem, którym debiutował w operze.

Jego inscenizacja tezę libretta mocno wyostrza, podkręca na pełny regulator podteksty erotyczne tkwiące w tekście i muzyce. I ubiera operę w konwencję farsy. Rzecz rozgrywa się we współczesnym nam otoczeniu: w wielkim mieście, w dzielnicy czerwonych latarni i w wyuzdanym nocnym klubie. Jesteśmy w królestwie konsumpcji ociekającym kolorami i kiczem. Spektakl rusza wartko, kipi od błyskotliwych reżyserskich pomysłów - i śmieszy. Spośród wielu świetnie skonstruowanych scen można wymienić tę, w której kochankowie - przebrani nie za "Albańczyków", jak u Da Ponte - ale za groteskowe insekty, prezentują Fiordiligi i Dorabelli swoje wdzięki, a panie równie groteskowo boją się ich. Tak naprawdę boją się swoich erotycznych instynktów, bo tak im każe konwenans.

Wątek maskarady Jarzyna potraktował swobodnie, wycinając scenę zdemaskowania kochanków w drugim akcie i tracąc spory fragment pięknej muzyki. Jednak w jego "Cosi fan tutte" nikt się nie chce demaskować, przebieranie trwa ciągle, zwłaszcza w klubie, w kostiumach w stylu Love Parade. Nieważne czy bohaterki rozpoznają kochanków pod przebraniem. To maskarada, sceny zazdrości służą tylko erotycznej grze. Don Alfonso pociesza Ferranda i Guglielma, załamanych wiarołomnością kochanek, śpiewając: "Cosi fan tutte" - "Tak czynią wszystkie", ale w rzeczywistości chodzi o to, że "tak czynią wszyscy". Bo wszyscy się przebierają, żeby bez zahamowań grać w erotyczne qui pro quo.

Reżyser ulega niestety pokusie przeładowania. Na tle łagodnego światła farsowej konwencji erotyczny realizm, czyli obecność modelek topless i seks Despiny z Don Alfonsem, jest jak porażenie światłem jarzeniówki. Zbędne obciążenie. Przeszczep z przebrzmiałej stylistyki nowego brutalizmu. A widz i tak wie, że chodzi o seks - dzięki fallicznej poduszce, kwiatowi kalii na ekranie, groteskowym gestom bohaterów.

Konsekwentna farsowość i skróty w libretcie pozbawiają częściowo operę intrygującego, liryczno-filozoficznego drugiego dna. Reżyser usunął wspomnianą już scenę, w której mężczyźni przyznają się do maskarady, kobiety przeżywają konfrontację z własną niewiernością, a wszyscy - ze swymi słabościami. Lekarstwem jest oświeceniowo-stoicka pogoda ducha.

U Jarzyny goryczy nie ma, jest prosta apologia hedonizmu. Podobnie dzieje się z arią "Come scoglio" Fiordiligi o miłości mocnej jak skała. To pastisz arii serio, ale tak mistrzowski, że kusi, by uwierzyć w szczerość bohaterki. Jarzyna, kontrapunktując arię sceną, w której Fernando, Guglielmo i Don Alfonso testują sprawność seksualną, sprowadza widza na ziemię: zapomnij o szczerości.

Najbardziej wyraziste postacie to wyzwolona pokojówka Despina oraz Don Alfonso. Despina w wykonaniu Barbary Gutaj jest najlepsza, dzięki lekkiemu, zmysłowemu sopranowi i scenicznej brawurze. Don Alfonso (Dariusz Machej) jest mniej efektowny, ale również przekonujący w swoich manierach znającego życie sutenera. Parom kochanków brakuje takiej wyrazistości, reżyser usunął je w cień: w jego konwencji znacznie ciekawsza jest Despina i Don Alfonso. Fiordiligi (Roma Jakubowska-Handke) i Dorabella (Galina Kuklina) oraz Ferrando (Adam Zdunikowski) i Guglielmo (Adam Szerszeń) najlepiej wypadają w ansamblach. Orkiestra pod dyrekcją Andrzeja Straszyńskiego gra na zadowalającym poziomie, ale bez fajerwerków.

Wolfgang Amadeusz Mozart, "Cosi fan tutte", libretto Lorenzo da Ponte. Kier.o muz. Andrzej Straszyński, reż. Grzegorz Jarzyna, scen. Stephanie Nelson. Premiera 6 lipca w Teatrze Wielkim w Poznaniu, w ramach festiwalu Malta