Spokojna Korsyka czy zwarta Republika?

Czy autonomia Korsyki będzie wstępem do generalnej decentralizacji francuskiego systemu polityczno-administracyjnego? Taką zapowiedź złożył minister spraw wewnętrznych Daniel Vaillant na zakończenie trzydniowej debaty parlamentarnej nad projektem nowego statusu ?Wyspy Piękności".

Spokojna Korsyka czy zwarta Republika?

Czy autonomia Korsyki będzie wstępem do generalnej decentralizacji francuskiego systemu polityczno-administracyjnego? Taką zapowiedź złożył minister spraw wewnętrznych Daniel Vaillant na zakończenie trzydniowej debaty parlamentarnej nad projektem nowego statusu "Wyspy Piękności".

Zgromadzenie Narodowe zaaprobowało poszczególne punkty projektu. Głosowanie nad całością odbędzie się w przyszłym tygodniu i jeśli projekt zostanie przyjęty, trafi do Senatu (który mu się najprawdopodobniej sprzeciwi) i - po długiej procedurze do Trybunału Konstytucyjnego, gdzie jego los będzie mocno niepewny.

Projekt powstał na podstawie porozumienia, jakie po długich rokowaniach premier Lionel Jospin zawarł z korsykańskimi nacjonalistami w lipcu 2000 r., chcąc przywrócić pokój na wyspie. Dla nich ostatecznym celem jest niepodległość Korsyki. Ich żądań nie podziela większość mieszkanów wyspy, lecz nacjonaliści są zdeterminowani i stwarzają zagrożenie również dla Francji kontynentalnej.

Kompromis z nacjonalistami - obok kroków korzystnych dla gospodarki korsykańskiej, m.in. ulg dla inwestorów - przewidywał przyznanie lokalnemu zgromadzeniu przedstawicielskiemu częściowych uprawnień legislacyjnych, tzn. przywileju "dostosowywania" francuskich ustaw do miejscowych warunków. Zakładał też obowiązkową naukę języka wyspy (jest dialektem języka włoskiego) oraz m.in. akceptację innego niż w całej Francji systemu opodatkowania spadków.

Postanowienia te zakwestionowała francuska Rada Państwa (odpowiednik polskiego NSA), co zapowiadało dyskwalifikację ustawy przez trybunał konstytucyjny. W wersji przyjętej obecnie przez deputowanych zgromadzenie korsykańskie mogłoby więc modyfikować ustawy i wydawać zarządzenia wykonawcze w takim zakresie, w jakim pozwoli na to Zgromadzenia Narodowe w Paryżu. Korsykańskie dzieci nie musiałyby też uczyć się miejscowego języka. To tylko szkoły (niższego szczebla) zostaną zobowiązane, by dać wszystki możliwość takiej nauki.

Korsykańscy separatyści przyjęli te zmiany niechętnie, a niektórzy nawet wrogo. Ale francuscy przeciwnicy projektu nadal twierdzą, że narusza on kardynalne zasady jedności Republiki i równości wszystkich jej obywateli wobec prawa. Obiekcje takie podniósł przedtem prezydent Jacques Chirac, a w ostatnich dniach przeciw projektowi głosowała większość parlamentarzystów prawicowej opozycji, krytykowali je przedstawiciele bloku rządzącego. Szczególnie ostro czynił to przywódca małego Ruchu Republikańskiego Jean-Pierre Chevenement, który wobec kompromisu z Korsykanami podał się w zeszłym roku do dymisji ze stanowiska ministra spraw wewnętrznych. Teraz podkreślał, że separatyści całkiem jawnie traktują porozumienie z Jospinem tylko jako etap na drodze do niepodległości i że zawarli je dopiero po wycofaniu przez premiera postulatu rezygnacji z przemocy.

Dominujący w Zgromadzeniu socjaliści podporządkowali się jednak zarządzonej przez Jospina dyscyplinie głosowania. Żeby osłabić opory przeciwków projektu, rząd obiecał decentralizację, czyli przyznanie innym regionom uprawnień podobnych do tych, jakie mają dostać Korsykanie. Chce, by uwierzono, że Korsyka nie będzie wyjątkiem naruszającym jedność kraju.

Marek Rapacki, Paryż