Obserwatorzy: albańskie wybory prawie OK

Międzynarodowi obserwatorzy nie są do końca zadowoleni z przebiegu niedzielnych wyborów w Albanii. Ich zdaniem ?tylko w pewnym stopniu" spełniały one standardy demokratyczne

Znakomita większość Albańczyków w dojrzały i spokojny sposób skorzystała ze swoich demokratycznych praw - stwierdził szef Międzynarodowej Misji Obserwatorów w Tiranie Jorgen Grunnet. Bardziej krytyczny jest raport OBWE, w którym czytamy, że "wybory były generalnie pokojowe, ale kilka incydentów, w tym jeden śmiertelny, rzucają na nie cień". W komisji w Tiranie wybuchła między obserwatorami dwóch partii gwałtowna sprzeczka, która zakończyła się strzelaniną i śmiercią jednego z awanturników. W dodatku OBWE twierdzi, że w całym kraju panował bałagan przy rejestrowaniu głosujących.

Albańskie wybory najuważniej obserwowała UE, która negocjuje z Albanią pakt o stowarzyszeniu. Unijni dyplomaci przestrzegli, że o jego podpisaniu nie ma mowy, jeśli wybory skończą się skandalem, jak w wypadku wszystkich poprzednich od 1990 r., kiedy w Albanii upadł reżim komunistyczny. W niedzielę w punktach wyborczych czuwało aż 4 tys. obserwatorów, w tym ponad 400 z zagranicy.

Wczoraj wieczorem wciąż nie były znane wyniki. Dwie główne partie - opozycyjni demokraci i rządzący socjaliści (przed 15 laty występujący jeszcze jako komuniści) - ogłosiły swoje zwycięstwo. Przedwyborcze sondaże wskazywały, że obie idą łeb w łeb.

We wszystkich poprzednich wyborach przegrani oskarżali zwycięzców o sfałszowanie wyborów, często wybuchały zamieszki, a zwycięzcy posyłali przegranych do więzień. Taki był m.in. los dzisiejszego premiera Fatosa Nano, który w latach 90. spędził w więzieniu kilka lat skazany o korupcję. Gdy jego partia wygrała wybory, został ułaskawiony i powrócił na fotel premiera.