To będzie już szóste spotkanie Władimira Putina, Jacquesa Chiraca i Gerharda Schrödera (w marcu tego roku do Paryża doproszono do tej "trójki" jeszcze premiera Hiszpanii). Francusko-niemiecko-rosyjska "oś" miała być przeciwwagą dla USA, a także ich europejskich sojuszników. Z miesiąca na miesiąc staje się jednak coraz bardziej jasne, że ten polityczny projekt rozmywa się jak we mgle.
Władze Kaliningradu były ponoć zaskoczone, że Kreml postanowił połączyć obchody 750-lecia miasta ze szczytem "osi". Wcześniej wydawało się oczywiste, że na niedzielne święto przyjadą też prezydenci sąsiedniej Polski i Litwy, jednak Kreml nie widzi ich wśród swych "najbliższych przyjaciół". Aleksander Kwaśniewski brak zaproszenia dla Polski i Litwy uznał za "więcej niż błąd".
Siergiej Strokań, publicysta dziennika "Kommersant": Kreml jeszcze raz pokazał, jak wyraźnie rozróżnia starą i nową Europę. Podczas gdy z dawnymi członkami Unii Europejskiej Moskwa układa sobie całkiem poprawne stosunki, to z nowymi są o wiele gorsze. Przykłady? Podczas dyskusji o bezwizowym tranzycie przez Litwę do obwodu kaliningradzkiego Paryż w swoim czasie sugerował, że jest gotów na uchylenie norm UE. Protestowała oczywiście Litwa, ale też i Polska. Drugi bolesny przykład to pomarańczowa rewolucja na Ukrainie. Tu zaangażowanie nowych członków UE jest nie do przecenienia i Kreml szybko tego nie zapomni.
Tak. Na wysokich szczeblach naszej władzy wciąż obowiązują schematy z czasów radzieckich. Jeśli ktoś podejmuje działania niekorzystne dla naszych władz, należy go zrugać, ukarać, pokazać, gdzie jego miejsce. Na tej zasadzie wciąż atakowani są u nas Bałtowie, czasem Polska. To niepoważne. Czasy ZSRR już minęły, ale - jak widać - nie wszyscy chcą to zauważyć. Bo co Rosja może teraz zrobić Litwie czy Polsce? Nie ma już wschodnioeuropejskiego bloku "demoludów" i ich partyjnych sekretarzy w lękiem jeżdżących do Moskwy. W Warszawie czy Wilnie nikt się Moskwy nie boi, więc nasze "kary" są groteskowe.
Może Problem w tym, że Rosja naprawdę nie może wam już niczego "pokazać". Jeszcze kilka lat temu, kiedy byliście poza NATO i Unią Europejską, polityka Moskwy była dla was groźniejsza. A teraz? Bałtowie i Polacy należą kulturowo i instytucjonalnie do Zachodu i Moskwa może rzeczywiście tylko pokrzyczeć.
To skandal czysto dyplomatyczny. Nie spodziewam się ze strony Polaków czy Litwinów jakichś kroków odwetowych, które mogłyby pogorszyć np. współpracę gospodarczą z obwodem kaliningradzkim. Na szczęście w Polsce nawet postkomuniści wyrośli już z radzieckich schematów myślenia. Ale pozostaje pewien nowy ładunek niechęci, który zaciąży na naszych przyszłych stosunkach. Szkoda. Prezydent Putin nie chce się spotykać z Kwaśniewskim i Adamkusem, a przyjmuje w Moskwie przywódców Chin czy Uzbekistanu - tego ostatniego kilka tygodni po masakrze w Andiżanie. Czyżby Moskwa sama uznała, że lepiej pasuje do tej drugiej kompanii?
Oni jadą do Kaliningradu z racji dobrych osobistych relacji z Władimirem Putinem, ale też dlatego, że takie spotkanie może - w ich mniemaniu - podreperować ich pozycję w polityce wewnętrznej i zagranicznej. Spotkania z prezydentem Rosji mają sprawić wrażenie, że Schrödera i Chiraca wciąż stać na podejmowanie poważnych inicjatyw międzynarodowych. Ale to tylko pozory. Spójrzmy, jaka jest teraz ich pozycja. To przecież dwie dziurawe tonące łódki.
Miasto założyli założyli Krzyżacy w 1255 r. i nazwali je Koenigsberg (łac. Regiomontium, pol. Królewiec) na cześć czeskiego króla Przemysła Ottokara II. Od 1457 r. (po opanowaniu przez Polaków Malborka) był siedzibą mistrzów krzyżackich, a od 1525 r. książąt pruskich. Należał do Prus, a po zjednoczeniu Niemiec w 1871 r. do Rzeszy Niemieckiej. W kwietniu 1945 r. miasto opanowały wojska radzieckie, a przynależność dzisiejszego obwodu kaliningradzkiego do ZSRR potwierdzono na konferencji poczdamskiej. W 1946 r. zmieniono nazwę miasta na Kaliningrad na cześć b. przewodniczącego prezydium Rady Najwyższej ZSRR Michaiła Kalinina (1875-1946).