750-lecie Kaliningradu bez Polaków i Litwinów

Przywódcy Rosji, Francji i Niemiec spotkają się w niedzielę w Kaliningradzie. Na obchody 750-lecia miasta nie zaproszono Aleksandra Kwaśniewskiego i prezydenta Litwy Valdasa Adamkusa. - Nieobecność sąsiadów to ogromna strata - twierdzą rosyjscy obserwatorzy

To będzie już szóste spotkanie Władimira Putina, Jacquesa Chiraca i Gerharda Schrödera (w marcu tego roku do Paryża doproszono do tej "trójki" jeszcze premiera Hiszpanii). Francusko-niemiecko-rosyjska "oś" miała być przeciwwagą dla USA, a także ich europejskich sojuszników. Z miesiąca na miesiąc staje się jednak coraz bardziej jasne, że ten polityczny projekt rozmywa się jak we mgle.

Władze Kaliningradu były ponoć zaskoczone, że Kreml postanowił połączyć obchody 750-lecia miasta ze szczytem "osi". Wcześniej wydawało się oczywiste, że na niedzielne święto przyjadą też prezydenci sąsiedniej Polski i Litwy, jednak Kreml nie widzi ich wśród swych "najbliższych przyjaciół". Aleksander Kwaśniewski brak zaproszenia dla Polski i Litwy uznał za "więcej niż błąd".

Tomasz Bielecki: Dlaczego prezydentów Polski i Litwy nie zaproszono do Kaliningradu?

Siergiej Strokań, publicysta dziennika "Kommersant": Kreml jeszcze raz pokazał, jak wyraźnie rozróżnia starą i nową Europę. Podczas gdy z dawnymi członkami Unii Europejskiej Moskwa układa sobie całkiem poprawne stosunki, to z nowymi są o wiele gorsze. Przykłady? Podczas dyskusji o bezwizowym tranzycie przez Litwę do obwodu kaliningradzkiego Paryż w swoim czasie sugerował, że jest gotów na uchylenie norm UE. Protestowała oczywiście Litwa, ale też i Polska. Drugi bolesny przykład to pomarańczowa rewolucja na Ukrainie. Tu zaangażowanie nowych członków UE jest nie do przecenienia i Kreml szybko tego nie zapomni.

Brak zaproszenia to zatem kara za politykę, która rzuca wyzwanie planom Moskwy?

Tak. Na wysokich szczeblach naszej władzy wciąż obowiązują schematy z czasów radzieckich. Jeśli ktoś podejmuje działania niekorzystne dla naszych władz, należy go zrugać, ukarać, pokazać, gdzie jego miejsce. Na tej zasadzie wciąż atakowani są u nas Bałtowie, czasem Polska. To niepoważne. Czasy ZSRR już minęły, ale - jak widać - nie wszyscy chcą to zauważyć. Bo co Rosja może teraz zrobić Litwie czy Polsce? Nie ma już wschodnioeuropejskiego bloku "demoludów" i ich partyjnych sekretarzy w lękiem jeżdżących do Moskwy. W Warszawie czy Wilnie nikt się Moskwy nie boi, więc nasze "kary" są groteskowe.

Może są one obliczone na potrzeby polityki wewnątrzrosyjskiej? A hasła "Pokażemy Polakom i Litwinom, gdzie ich miejsce!" mają przysporzyć popularności władzom?

Może Problem w tym, że Rosja naprawdę nie może wam już niczego "pokazać". Jeszcze kilka lat temu, kiedy byliście poza NATO i Unią Europejską, polityka Moskwy była dla was groźniejsza. A teraz? Bałtowie i Polacy należą kulturowo i instytucjonalnie do Zachodu i Moskwa może rzeczywiście tylko pokrzyczeć.

Obchody 750-lecia Kaliningradu były szansą na ocieplenie naszych stosunków. Z powodu braku zaproszenia dla Aleksandra Kwaśniewskiego mogą być one kolejnym krokiem ku pogorszeniu.

To skandal czysto dyplomatyczny. Nie spodziewam się ze strony Polaków czy Litwinów jakichś kroków odwetowych, które mogłyby pogorszyć np. współpracę gospodarczą z obwodem kaliningradzkim. Na szczęście w Polsce nawet postkomuniści wyrośli już z radzieckich schematów myślenia. Ale pozostaje pewien nowy ładunek niechęci, który zaciąży na naszych przyszłych stosunkach. Szkoda. Prezydent Putin nie chce się spotykać z Kwaśniewskim i Adamkusem, a przyjmuje w Moskwie przywódców Chin czy Uzbekistanu - tego ostatniego kilka tygodni po masakrze w Andiżanie. Czyżby Moskwa sama uznała, że lepiej pasuje do tej drugiej kompanii?

W Kaliningradzie z Putinem spotka się jednak Jacques Chirac i Gerhard Schröder. Dlaczego przyjęli zaproszenia pomimo rosyjskiego nietaktu wobec Polski i Litwy?

Oni jadą do Kaliningradu z racji dobrych osobistych relacji z Władimirem Putinem, ale też dlatego, że takie spotkanie może - w ich mniemaniu - podreperować ich pozycję w polityce wewnętrznej i zagranicznej. Spotkania z prezydentem Rosji mają sprawić wrażenie, że Schrödera i Chiraca wciąż stać na podejmowanie poważnych inicjatyw międzynarodowych. Ale to tylko pozory. Spójrzmy, jaka jest teraz ich pozycja. To przecież dwie dziurawe tonące łódki.

Kaliningrad d. Królewiec

Miasto założyli założyli Krzyżacy w 1255 r. i nazwali je Koenigsberg (łac. Regiomontium, pol. Królewiec) na cześć czeskiego króla Przemysła Ottokara II. Od 1457 r. (po opanowaniu przez Polaków Malborka) był siedzibą mistrzów krzyżackich, a od 1525 r. książąt pruskich. Należał do Prus, a po zjednoczeniu Niemiec w 1871 r. do Rzeszy Niemieckiej. W kwietniu 1945 r. miasto opanowały wojska radzieckie, a przynależność dzisiejszego obwodu kaliningradzkiego do ZSRR potwierdzono na konferencji poczdamskiej. W 1946 r. zmieniono nazwę miasta na Kaliningrad na cześć b. przewodniczącego prezydium Rady Najwyższej ZSRR Michaiła Kalinina (1875-1946).