Festiwalowy maraton Warsaw Summer Jazz Days

Od soboty przez miesiąc będzie można posłuchać nie tylko jazzu w jego wszystkich odcieniach, ale również bluesa i muzyki elektronicznej

Szef WSJD Mariusz Adamiak zaprasza muzyków, którzy często wymykają się z ram sztampowego pojmowania gatunku. Stąd w programie tym razem mistrzowie nu jazzu sąsiadują z gigantami free, a duet Bobby McFerrin & Chick Corea (14 lipca w Sali Kongresowej) widnieje na afiszu obok zespołu AZA, w którym na saksofonie gra jeden z ostatnich żyjących guru jazzu Pharoah Sanders (29 czerwca w Królikarni). Dziesięć lat po pierwszym WSJD nikogo nie dziwi obecność przedstawicieli progresywnego rocka (Pat Mastelotto z King Crimson zagra 23 lipca w ramach Warsaw Electronic Festival) bądź muzyki balansującej między jazzem a współczesną muzyką poważną (norweski duet Terje Rypdal & Ketil Bijornstad, 9 lipca w Królikarni).

Choć lista gwiazd WSJD wygląda imponująco, to Adamiak nie kryje, że ma poważny problem. Przyzwyczaił nas do tego, że zaprasza artystów z najwyższej półki - w tym roku festiwal zwieńczy 25 lipca występ Cassandry Wilson w Kongresowej, trębacz Nils Petter Molvaer zagra 10 lipca, a zespół Marcusa Millera 18 lipca. Jednak oferta powoli się wyczerpuje. Zaczyna brakować gwiazd, których jeszcze nie gościliśmy w Polsce. Ile razy można słuchać Breckera, Metheny'ego czy Scofielda? Hancock odwiedza nas z regularnością chronometru, Zawinul również. Publiczność oczywiście zawsze chętnie kupi bilety na Wayne'a Shortera czy Keitha Jarretta, ale Steve Coleman czy John Abercrombie mogą liczyć na skromny odzew. Już nawet gniewny John Zorn nie jest gwarantem kompletu w Sali Kongresowej.

- Lato to czas szczególny, pora, kiedy największe gwiazdy odwiedzają Europę z jej kilkudziesięcioma festiwalami - mówi Adamiak. Oczywiście łatwiej wówczas o dobre nazwiska, choć nie taniej, a publiczność zaczyna być wybredna. Mieliśmy już wstępnie "zaklepanego" Kurta Ellinga. Jednak zamiast kilku koncertów na Starym Kontynencie wolał tydzień występów w nowojorskim klubie. Bez konieczności przelotu, zmiany strefy czasowej, tułaczki po lotniskach. Dzisiaj trzeba się mocno postarać, by znaleźć w ofercie agentów prawdziwy rarytas. Taki jak choćby Steps Ahead z Richardem Boną, Mikiem Sternem, Billem Evansem, Mikiem Mainierim i Steve'em Smithem bądź namaszczony przez Johna McLaughlina Mahavishnu Project, hołd legendzie muzyki fusion - zespołowi Mahavishnu Orchestra (zagrają wspólny koncert 7 lipca w Kongresowej).

Jednak Adamiak nie rzuca ręcznika, potrafi wykreować festiwalowe lokomotywy. Z jednej strony są to darmowe koncerty pierwszorzędnych gwiazd (Molvaer, Rypdal, kwintet Sandersa, The Bad Plus, Muthspiel & Beefolk czy otwierający festiwal dzisiaj w Fabryce Trzciny kultowy freejazzowy Revolutionary Ensemble). Z drugiej zaś czeka nas szeroka prezentacja polskiej młodej sceny - od intrygującego Chromosomosu po nadzieję naszej męskiej wokalistyki Grzegorza Karnasa - w sumie dziesięć rodzimych projektów w programie.

WSJD równa do najlepszych imprez jazzowych, a często je przerasta. Wystarczy prześledzić prasę branżową w USA, która ofertę WSJD ocenia jako znacznie atrakcyjniejszą od słynnego Pori International Jazz Festival, nie mówiąc o imprezach w San Sebastian czy norweskim Molde. Niegdyś mogliśmy zazdrościć innym, dzisiaj nawet Montreux Jazz Festival podpiera się kompletnie niejazzowymi gwiazdami: Kraftwerkiem i Alice'em Cooperem. Jak zwykle broni się słynne Nord Sea Jazz (XXX edycja w dniach 8-10 lipca ostatni raz w Hadze, za rok w Rotterdamie), ale jego formuła zawsze budziła kontrowersje. Blisko dwieście koncertów, recitali i warsztatów w piętnastu salach w ciągu zaledwie trzech dni! Kto jest w stanie to objąć? Istny jazzowy jarmark próżności. Na tym tle miesiąc WSJD to maraton przyjazny ludziom. I niech tak zostanie.

Szczegółowy program: www.adamiakjazz.pl