"Rosja dosłownie spaliła dowody swych zbrodni" - powiedział Gazecie Jean-Paul Marthoz z Human Rights Watch. Przedstawiciele tej organizacji rozmawiali z członkami rodzin zamordowanych, którzy uczestniczyli w identyfikacji ciał. "W lutym tego roku w okolicach czeczeńskiej wioski Dachny znaleziono zbiorową mogiłę, w której znajdowało się 51 ciał. Rodziny zidentyfikowały co najmniej 19. I potwierdziły, że ich bliscy zostali kilka miesięcy wcześniej zatrzymani przez rosyjskie siły bezpieczeństwa. Prokurator prowadzący śledztwo oświadczył jednak, że tych ludzi zamordowali czeczeńscy bandyci, po czym nakazał spalenie wszystkich ciał" - tłumaczy Marthoz.
Zdaniem Human Rights Watch Rosja zatarła w ten sposób ślady zbrodni swoich żołnierzy. "Mogiła znajdowała się niecały kilometr od jednego z największych w tym rejonie rosyjskich obozów wojskowych. Federalne siły kontrolują ten teren od grudnia 1999 roku" - twierdzi HRW. Organizacja apeluje do wspólnoty międzynarodowej - przede wszystkim do ugodowo nastawionej wobec Rosji Unii Europejskiej - o zwiększenie presji na Moskwę. Kreml wciąż się bowiem nie zgadza na wymaganą rezolucjami Komisji Praw Człowieka wizytę ekspertów ONZ w Czeczenii. A zdaniem zarówno organizacji pozarządowych, jak i Mary Robinson, Wysokiej Komisarz ONZ ds. Praw Człowieka, wciąż napływają wiarygodne informacje o zbrodniach popełnianych przez rosyjskie wojsko na czeczeńskich cywilach.
Tomasz Surdel, Genewa