Koniec lęgów

Powoli kończy się opóźniony w tym roku okres lęgowy. Pisklęta odchowały już szpaki, kosy, drozdy oraz sikory (choć one czasami mają drugi lęg). Poza dziuplami jest też już większość dzięciołów.

Młode karmią jeszcze muchołówki. U mnie w domu okres lęgowy też dobiega końca. Nie zniosłem co prawda i nie wysiedziałem żadnego jaja, ale za to kilka tygodni temu trafił do mnie dwutygodniowy puszczyk. Pochodził on zapewne z drugiego lęgu, bo puszczyki (szczególnie w miastach) mogą mieć pierwsze młode nawet na przełomie stycznia i lutego. Jednak nie o tym chciałem pisać, tylko o trudzie wychowania takiego ptaka. Otóż codziennie muszę mu dostarczyć przynajmniej dwie myszki. Jedną o świcie i jedną wieczorem. O karmieniu w dzień nie ma mowy, bo można przestawić puszczyka z sowy nocnej na dzienną - widziałem już takie przypadki. Teraz gdy nieco podrósł, będzie musiał nauczyć się łapać i zabijać żywe myszy. Taka nauka nie jest ani przyjemna, ani łatwa, ale bez tego nie ma nawet co myśleć o wypuszczeniu go na wolność.

Puszczyki są ptakami, które niezwykle zazdrośnie strzegą swoich terytoriów, a intruza potrafią nawet ostro pokaleczyć lub zabić. Mój puszczyk po wypuszczeniu będzie musiał uważać, by nie wpakować się na terytorium innego puszczyka. A to nie będzie łatwe - ptaki są niemal wszędzie.

Po co to wszystko piszę? Otóż po to, żeby każdy, kto zobaczy jakiegoś na oko porzuconego ptaka, mocno się zastanowił, zanim go przygarnie. Wychowanie tego ptaka to ciężka i niewdzięczna praca wymagająca dużej wiedzy. Zabieranie podrośniętych młodych przez ludzi szczególnie dotyczy sów, których urocze puchate podrostki wyglądają na opuszczone przez rodziców. Siedzą sobie gdzieś nisko na gałęzi i łypią do nas wielkimi ślepiami. To chwyta za serce. Ludzie, chcąc im pomóc, zabierają młode rodzicom, którzy zazwyczaj są gdzieś w pobliżu. Nie wiem do końca, jak było z moim puszczykiem. Wszystko wskazywało, że jednak jest sierotą, bo nocą pomimo jego wołań nie odezwał się w pobliżu i nie podleciał do niego żaden dorosły ptak. Takie przypadki to jednak rzadkość. W większości młode zabierane są przez nas bez powodu. Zresztą dotyczy to nie tylko sów, ale też drozdów, kawek, wron i srok, a dzieje się głównie właśnie teraz, gdy pod koniec okresu lęgowego można spotkać bardzo dużo młodych, niezbyt dobrze latających ptaków.