Europa przeciw obrzezaniu dziewczynek

Holandia i Norwegia rozważają wprowadzenie okresowych badań lekarskich mających zapobiegać obrzezaniu dziewczynek z rodzin imigranckich z krajów muzułmańskich. Sprawa wywołuje sporo kontrowersji - co dla jednych jest prewencją, dla innych piętnowaniem

Nie wiadomo dokładnie, ile kobiet spośród liczącej ok. 900 tys. społeczności muzułmańskiej w szesnastomilionowej Holandii przeszło ten rytualny zabieg uznawany na Zachodzie za barbarzyństwo. Szacuje się, że rocznie obrzezaniu poddawanych jest ok. 50 dziewczynek, głównie pochodzenia somalijskiego bądź przyjezdnych z Ghany. Grupa ryzyka to ok. 20 tys. Nie jest to pewnie wielka liczba na tle 135 mln kobiet, które na całym Zachodzie zostały poddane obrzezaniu, ale w Holandii jego przeciwnicy mówią twardo: "kaleczenie w imię utemperowania seksualności nie może być tolerowane".

Nie ma też twardych danych na temat powszechności zjawiska w Norwegii, ale wśród elit politycznych panuje przekonanie, że sprawa jest poważna. Zarówno w Holandii, jak i w Norwegii obrzezanie jest nielegalne, ale tradycja jest silniejsza niż zakaz.

Kobiece obrzezanie to obyczaj obecny wśród wielu ludów Bliskiego Wschodu, Afryki, Ameryki Południowej, państw Azji Południowo-Wschodniej z regionu Jawy, Borneo, Nowej Gwinei i Australii oraz wysp Pacyfiku. Znano go już w starożytności. W odróżnieniu od obrzezania mężczyzn, u kobiet akt ten jest bardziej drastyczny i bolesny. Polegać może na usunięciu różnych fragmentów tzw. zespołu sromowego, aż do całkowitego usunięcia wszelkich części ciała znajdujących się na zewnątrz od wejścia do pochwy, łącznie z amputacją łechtaczki i zaszyciem, co najmniej częściowym, samego wejścia do pochwy. Wszystko to przechodzą dziewczynki do 12.-14. roku życia, często bez znieczulenia, tępym narzędziem, kawałkiem szkła.

Rytuał zaczął być praktykowany ok. 2000 lat temu w Afryce. Nie wiąże się bezpośrednio z islamem - w Koranie nie ma ani słowa na temat konieczności obrzezania. Przeprowadza się go w wielu muzułmańskich rodzinach z Afryki i Azji. Przetrwał do naszych czasów - z rodzinami imigrantów z Afryki przedostał się do Europy.

Walkę z obrzezaniem utrudnia to, że zabiegi dokonywane są często po kryjomu w Europie, ale częściej podczas "wakacyjnych" wyjazdów do krajów przodków - Somalii, Ghany, Egiptu, Wybrzeża Kości Słoniowej i Etiopii. Stąd też rodzą się różne pomysły powstrzymanie zjawiska. Niedawno norweski parlament opowiedział się za obowiązkowymi badaniami lekarskimi dziewczynek z grupy ryzyka - czyli rodzin imigranckich z krajów muzułmańskich. Z kolei w Holandii kilka miesięcy temu specjalna komisja składająca się z lekarzy i psychologów zaleciła rządowi, aby osoby z grupy ryzyka były poddawane kontrolom przez lekarzy w rodzinnych centrach zdrowia i szkołach. Gdyby lekarze trafili na obrzezaną dziewczynkę, musieliby niezwłocznie poinformować o tym władze, a te mogłyby dotrzeć do rodziców i ukarać ich.

Zwolennicy badań argumentują, że taka kontrola zniechęci rodziców do obrzezania córki, a tym samym oszczędzi jej cierpień. Przeciwnicy, wśród których przeważają lekarze, przestrzegają, że wymuszane badania mogą wywołać odwrotny efekt - dziewczęta mogą czuć się we własnej społeczności "napiętnowane".

Nawet przychylne kontrolom holenderskie ministerstwo zdrowia uważa, że nie należy przesadzać, gdyż rodzice decydują się często na obrzezanie z "rodzicielskiej miłości". Podobne wątpliwości mają środowiska lekarskie w Norwegii. Przeciwnicy ostrzegają nawet, że forsowane badania mogą zniechęcić imigranckie rodziny do służby zdrowia. - Położenie małej dziewczynki na plecach i wytłumaczenie jej, że teraz musimy sprawdzić, jakich ma rodziców, może być trudne - przestrzega na łamach gazety "Aftenposten" Torkild Aas z oddziału pediatrii jednego ze szpitali uniwersyteckich.