Janusz Reiter, prezes Centrum Stosunków Międzynarodowych, b. ambasador Polski w Niemczech: Nieunikniona jest pewna korekta, która po stronie Niemiec tak czy inaczej była do przewidzenia, szczególnie jeśli [po jesiennych wyborach - red.] zmieni się rząd. Coraz więcej ludzi w Niemczech dochodziło do przekonania, że w uściskach Francji Niemcy traciły swobodę ruchu, a także wpływy w Europie i świecie. Dla wielu bilans był lekko negatywny. Wynik referendum dał tylko argumenty tym, którzy mówili, że dobrze będzie dla wszystkich: Francji, Niemiec, Europy, jeśli Niemcy wykonają jeden krok w tył. Nie chodzi o zerwanie z Francją, lecz o nieco większy dystans, który da swobodę ruchów.
- Taki sposób myślenia też ma w Niemczech zwolenników, lecz dziś tego typu oferty mają jeszcze mniejsze szanse niż kiedyś. Francja jest osłabiona. Kto chciałby z nią wchodzić w tego typu "twarde jądra"?
- Dobrze dla Polski i dobrze dla Europy, że stosunki między Francją a Niemcami nieco się zmieniają. Bilans ostatnich lat nie dawał bowiem powodów do zadowolenia. To nie było zbliżenie, na którym Europa skorzystała.
- Sprawa z pewnością rozegra się w trójkącie Wielka Brytania - Francja - Niemcy. Francja już wcześniej zdołała obronić swe interesy, otrzymując od Niemiec gwarancję, że polityka rolna nie będzie do 2013 r. zmieniana bardziej, niż przewiduje zawarta umowa. Niemcy będą więc miały większy problem. Podejrzewam, że będą wywierać pewien nacisk i na Francuzów, i na Brytyjczyków. Kanclerz Gerhard Schröder nie może postąpić inaczej, bo opozycja by go rozszarpała.