Rusza 42. Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu.

Organizatorzy próbują odświeżyć konwencję imprezy. Czy jednak jest to w ogóle możliwe?

Ciężka sprawa z tym Opolem. Jest ciągle jednym z ważniejszych punktów w kalendarzu muzycznych imprez w Polsce. Jest też w dużo lepszej kondycji niż 15 lat temu. Wagę do niego przywiązują zarówno artyści, jak i firmy płytowe. W ciemno można zakładać, że - bez względu na to, co będzie się działo w opolskim amfiteatrze - impreza będzie miała dobrą oglądalność.

Zamiana festiwalu w telewizyjne widowisko opłaciła się. W tym roku bilety na koncerty zostały wyprzedane na kilka tygodni przed imprezą. Opole wciąż ma potencjał. Przynajmniej komercyjny.

Ale festiwal nie ma dziś wiele wspólnego z imprezami sprzed lat, gdy lansowane na nim były gwiazdy i przeboje nowego sezonu. Choć wciąż nazywane uparcie "świętem polskiej piosenki", Opole straciło i czar, i moc festiwali z lat 60. czy 70. Przypomina wielki liniowiec, na którym wysiadły silniki. Wciąż rozświetlają go kolorowe światła, wciąż gra muzyka, pasażerowie się bawią, ale do przodu pcha go już tylko siła rozpędu i bezwładności. Na dodatek nie za bardzo wiadomo, czy na kursie jest bezpieczny port, czy może góra lodowa.

W świecie komercyjnych rozgłośni radiowych, muzycznych stacji telewizyjnych i MP3 takie tarapaty przeżywają wszystkie klasyczne festiwale piosenki. Wystarczy spojrzeć na to, co stało się z Eurowizją. Poddana drastycznemu liftingowi co roku bije rekordy oglądalności. Artystycznie jednak już dawno osiadła na mieliźnie. Podobnie jest z Opolem.

Prawdziwe przeboje i gwiazdy rodzą się dziś z dala od festiwalowych scen. Organizatorzy opolskich imprez zdają sobie z tego sprawę. Dlatego choć oficjalnie chwalą się sprzedażą biletów, próbują nowych pomysłów na festiwal.

Tegoroczna impreza to specyficzna mieszanka. Opole stanęło między tradycją a nowoczesnością. Z jednej strony upłynie pod znakiem powrotu kabaretonu, który był elementem programu imprez sprzed lat. Na finał odbędzie się specjalna gala z okazji 80. rocznicy istnienia Polskiego Radia. Znów ukłon w stronę starszej widowni, bo na koncercie zabrzmią przeboje sprzed lat.

Z drugiej strony pozostałe koncerty to dominacja młodych. Tegoroczne "Premiery", koncert, który w poprzednich dekadach lansował największe przeboje, mógłby z powodzeniem nosić nazwę "Debiuty". To wyjątkowo drastyczny dowód na zmianę warty na naszej scenie. Nie wystąpi na nim żadna wielka gwiazda starszego pokolenia. Zagrają natomiast Zakopower, Toronto, Kind Of Blue. Wykonawcy, którzy działają od kilku lat, ale dla opolskiej publiczności są praktycznie zupełnymi debiutantami. Podobnie jak Mezo i Jeden Osiem L - znani w świecie hip-hopu. Teraz atakują showbiznesowy mainstream.

Do młodszych widzów swoją imprezę skierował opolski oddział telewizji, który już w czwartek na placu Wolności zorganizował towarzyszący festiwalowi koncert "Off Opole". Pojawiły się na nim lokalne amatorskie formacje, a gwiazda wieczoru została - też przecież pochodząca z Opolszczyzny - grupa Piersi.

To niejedyny zabieg, którego chwytają się organizatorzy, by przybliżyć Opole współczesności. Festiwal w sporej części przeniósł się w tym roku do internetu. Na specjalnej podstronie TVP w ramach jej portalu (co prawda, o dziwacznym adresie http://tvp.pl/4058.dzialy - jakby nie można było utworzyć strony "tvp.pl/opole") można śledzić informacje o wszystkich koncertach, przeczytać biografie wykonawców, odsłuchać zgłoszone do konkursu piosenki. Jest nawet możliwość zagłosowania na ulubionych wykonawców nominowanych do nagrody Superjedynki. Cała opolska impreza ma być także transmitowana przez internet.

Kierunek wydaje się słuszny. Czy jednak grupka nowych twarzy i mocne wejście w multimedia wystarczą, aby przekonać do Opola nowe pokolenie słuchaczy, którym festiwal kojarzy się jako impreza ich dziadków i rodziców?