Dla Tony'ego Gatlifa - francuskiego reżysera urodzonego w cygańsko-arabskiej rodzinie w Algierze - kino to żywioł naturalny, który sam ma w sobie coś cygańskiego: napędzane muzyką i tańcem, zamienia się w magiczny akt. Takim właśnie symbolicznym aktem jest "Exils" ("Uchodźcy"). Film powstały po cygańskiej trylogii "Latcho Drom", "Gadjo Dilo" i "Vengo" jest podróżą do miejsca urodzenia w poszukiwaniu tożsamości. Jego bohaterowie - Zano, młody Francuz urodzony w Algierze, i Naima, algierska Arabka z drugiego pokolenia imigrantów nieznająca już rodzimego języka - jadą do Algieru, pod prąd szlaku uchodźców, których celem jest Europa.
Kto dzisiaj jeździ do Algieru? To niebezpieczne miejsce, przez ostatnią dekadę kojarzące się czytelnikowi gazet z fundamentalistyczną partyzantką, porwaniami, zamachami. Dla pochodzących stamtąd Francuzów uznających Algierię - jak Albert Camus - za swoją ojczyznę ten kraj pozostaje wciąż niezagojoną raną w świadomości. Podobnie zresztą jak i dla rodowitych Algierczyków, którzy stamtąd wyjechali. Sam Gatlif nie był tam ponad 40 lat - dopiero ten film stał się dla niego pretekstem do powrotu.
Głęboko przeżyty, terapeutyczny charakter ma scena odwiedzin Zana w dawnym mieszkaniu jego dziadków, gdzie arabska rodzina pozostawiła na ścianach dawne zdjęcia i obrazy, "bo były takie ładne". Przejmująco brzmi mimowolny szloch młodego człowieka na widok odnalezionej fotografii dziadka ze skrzypcami. Arabska właścicielka mieszkania przytula go w tym momencie jak matka.
Ale wbrew pozorom "Exils" nie są filmem o sieroctwie ani nostalgicznym powrotem do miejsca wygnania odgrzewającym dawne sentymenty. Nie są też filmem politycznym. W gruncie rzeczy wcale nie chodzi o Algier. To ujęty w formę klasycznego kina drogi film o wolności. Kulminacyjną sceną, filmowaną bez montażu, właściwie dokumentalną, jest suficki obrzęd, w którym biorą udział Naima i Zano. Widz na równi z bohaterami zostaje poddany zawrotnemu, wirującemu rytmowi. Efektem jest poczucie uwolnienia, pozbycia się ciężaru przeszłości. Trans godzi bohaterów "Exils" z samymi sobą. Poszukiwanie tożsamości jest u Gatlifa odkrywaniem własnej wolności.
Niewiele wiemy o podróżujących na południe bohaterach "Exils" - podobnie jak niewiele wiedzieliśmy o parze z "Szalonego Piotrusia" Godarda. Reprezentują typ współczesnych nomadów. Z punktu widzenia lirycznego kina Gatlifa ta podróż jest symbolicznym aktem pogodzenia się z tym, że wszędzie jest się obcokrajowcem. Tych dwoje - chłopak i dziewczyna - są jak dwie połówki duszy jednego człowieka: jedna pragnie zakorzenienia, płacze nad utraconym domem rodzinnym, druga wędruje, nie oglądając się za siebie, zdradzając swoje korzenie.
Czy w mozaikowym, wielokulturowym świecie nam wszystkim nie udziela się po trosze świadomość nomadów? Odkąd mamy wokół siebie tylu przybyszów - "exils" - wydaje się, jakby nasz kraj zmieniał położenie geograficzne, sami stajemy się jakby obcy. Niedawno w upalny dzień usłyszałem za oknem warszawskiego mieszkania śpiew w nieznanym języku. Pustą uliczką po rozgrzanym asfalcie szedł podpity Wietnamczyk i śpiewał. Byłem w Azji.
Wielokulturowość w nieunikniony sposób stwarza nowe bariery. Gatlifowi w ich pokonaniu pomaga cygański rodowód, choć w swoich poprzednich filmach ukazywał także izolację Cyganów, silnie oddzielających świat swoich i obcych, "gadziów". On sam uznaje za swoją ojczyznę cały basen Morza Śródziemnego. Jego bohater na pytanie: jaka jest twoja religia? - odpowiada: "Moją religią jest muzyka". Symbolem tej jedności jest w "Exils" - podobnie jak w innym filmie Gatlifa "Vengo" - flamenco, ze swoim niejasnym hiszpańsko-mauretańsko-cygańskim rodowodem, tu dodatkowo zderzone z sufickim transem.
Nie po to podróżuje się do źródeł, żeby przy nich zostać. Wystarczy zaczerpnąć wody i iść dalej swoją drogą. W islamskim kraju, na katolickim cmentarzu Zano i Naima obierają pomarańczę - jest w tej scenie spokój, poczucie spełnienia, jest osiągnięty na moment kontakt z przeszłością i z własnym wnętrzem, wyrażony zabawnym, surrealistycznym gestem; na odchodnym Zano zakłada na kamienny krzyż na grobie ojca słuchawki z muzyką. W obcym miejscu, za pośrednictwem obcych ludzi i obcych rytuałów nastąpiło porozumienie z czymś, co najbliższe.
"Exils", reż. Tony Gatlif, Francja 2004