Irański nokaut na Krakowskim Festiwalu Filmowym

Główną nagrodę zakończonego wczoraj 45. Krakowskiego Festiwalu Filmowego dostały dwa dokumenty o losie irańskich kobiet. Znakomity ?Szczur w koronie? Jacka Bławuta to najbardziej niedoceniony film tegorocznego przeglądu dokumentów, animacji i krótkich fabuł z całego świata

Już przez festiwalowych selekcjonerów kino irańskie zostało ocenione bardzo wysoko - pośród 56 filmów wybranych z ponad 1500 nadesłanych aż sześć pochodziło z tego kraju. Jury, którym w tym roku kierowała Andrea Arnold (ubiegłoroczna laureatka Złotego Smoka i Oscara za "Osę"), potwierdziło ten wybór.

Grand Prix Złotego Smoka podzieliły pomiędzy sobą filmy dokumentalne "Prostytucja za zasłoną" ("Prostitution behind the Veil") Nahd Persson i "Druga strona burki" ("The Other Side of Burka") Mehrdada Oskouei. Jedno z wyróżnień dostała "Irańska puszka" ("Iranian Conserve"), przewrotna fabułka Mohammada Shirvani. Nahid Persson, reżyserka "Prostytucji za zasłoną", uciekła z Iranu dwadzieścia lat temu, osiedlając się w Szwecji. Dzisiaj powróciła do ojczyzny z kamerą, by sportretować los kobiet, który mógłby być - jak sama mówi - jej własnym losem. Mehrdad Oskouei, reżyser "Drugiej strony Burki", nie opuścił kraju. W swym przejmującym filmie dokumentuje Zaar, popularny egzorcyzm, któremu poddają się irańskie kobiety w celu oczyszczenia się z fizycznych i psychicznych schorzeń. Fabuła wyróżnionej "Irańskiej konserwy" jest prosta. Oto młoda dziewczyna uwięziona w windzie. Jej wołanie o pomoc słyszy mężczyzna, który zobowiązuje się sprowadzić pomoc. Oczekując na jej przybycie, młodzi ludzie prowadzą telefoniczny flirt... Można tę krótką fabułkę traktować dosłownie, wtedy będzie zabawną, rozrywkową opowiastką, można w sposób metaforyczny.

Srebrnymi Smokami jury uhonorowało: przezabawną niemiecką animację "Umrzeć z miłości" ("Morir de amor") Gila Alkabetza, czyli historię pewnej miłosnej zdrady opowiedzianą przez dwie papużki-nierozłączki, a także rosyjsko-szwajcarski dokument "Życie w pokoju" ("Mirnaja żizn") Antoine'a Cattina i Pawła Kostomarowa o sytuacji czeczeńskich uchodźców w Rosji oraz polską fabułę Leszka Dawida "Moje miejsce", która klimatem, szczerością i dokumentalną solidnością przypomina "Personel" Krzysztofa Kieślowskiego. Oto Romek (tam bohater nosił też to imię), bezrobotny chłopak z małego miasteczka uwielbiający grać na perkusji, jedzie do Warszawy poszukać pracy w branży muzycznej... Leszek Dawid przed rokiem święcił triumfy w Krakowie "Barem na Victorii", dokumentalną opowieścią o dwóch takich, co pojechali do Anglii w poszukiwaniu atrakcyjnej pracy. Tym razem skupił się na krajowym rynku pracy. I znów victoria.

W konkursie krajowym krakowskiego festiwalu Złotego Lajkonika zdobył "Herkules" Lidii Dudy, przejmujący portret dziewięcioletniego chłopca, który utrzymuje całą swoją rodzinę. Krzyś zbiera i sprzedaje złom, znosi do domu rozsypany w pobliżu torów kolejowych węgiel. A rodzice piją, oglądają telewizję i jakoś leci.

Statuetka Srebrnego Lajkonika przypadła "Olterowi", dokumentowi poświęconemu tragicznie zmarłemu polskiemu perkusiście Jackowi Olterowi, a Brązowego - "Antykwariatowi" Macieja Cuskego, wyprodukowanemu przez Jacka Bławuta, którego "Szczur w koronie" został uhonorowany nagrodą Prezesa Stowarzyszenia Filmowców Polskich. To chyba najbardziej niedoceniony film festiwalu. Bławut opowiada o swym przyjacielu, nałogowym alkoholiku, którego nie zdołał uratować. Paradoksalnie jego film nie dołuje, a niesie światło. Jak kiedyś "Nienormalni". Podobny ładunek pozytywnej energii niosą filmy - również niedostrzeżone przez jurorów - Macieja Adamka, Piotra Morawskiego, Wojciecha Staronia.

Kiedy oglądamy dokumenty, animacje, krótkie fabuły na Krakowskim Festiwalu Filmowym, wyłania się z nich nieco inny obraz świata niż ten, który znamy z telewizji. Bardziej pogłębiony, uniwersalny, traktujący widza z większym szacunkiem.