Na "Albumie producenckim", wydanym w 2003 roku solowym dziele Emade, największe wrażenie robiła nagrana właśnie z O.S.T.R.-em kompozycja "Niebo". Teraz obaj panowie udowadniają, że nie był to przypadek. POE (skrót, który daje się rozszyfrować jako Projekt O.S.T.R. Emade) to zarówno popis (który to już z kolei?) wokalnych możliwości O.S.T.R.-a, jak i kompozytorskich i producenckich pomysłów Emade. O.S.T.R. skutecznie przypomina, za co uważany jest za jednego z najlepszych - a może i najlepszego - rapera w Polsce. Tym razem, jeszcze bardziej niż na solowym albumie "Jazzurekcja", postawił na freestyle'owe zabawy słowem. Stąd na "Szum rodzi hałas" łatwo zarówno o opowieści o "2005 realiach made in Polska", jak i o pełne zaskakujących słownych zbitek, czasami mocno surrealistycznych, czasem niemal pozbawionych sensu, a grających tylko brzmieniami kolejnych wyrazów, opowieści o klejeniu bitów czy paleniu marihuany.
O.S.T.R. jak zwykle w formie, ale prawdziwym bohaterem POE jest dla mnie Emade. Od strony muzycznej "Szum rodzi hałas" to połączenie syntetycznych, oldskulowych brzmień z najświeższymi trendami. W kompozycjach Emade jest sporo elektrycznego funka, czuje się też trochę acid jazzu ("Muszę stąd odejść"), trochę trip-hopu ("Zielony parlament część 1"), ale jest też miejsce na brytyjski garage, czy może nawet to, co bywa ostatnio nazywane grime'em ("To ja mam flow", w którym pojawiają się nerwowe i bardzo surowe elektroniczne brzmienia, a rap O.S.T.R.-a ociera się o stylistykę ragga). Nie słyszałem ostatnio nikogo, kto podchodziłby w Polsce do hiphopowej bądź co bądź produkcji z tak otwartą głową.
POE, "Szum rodzi hałas", Asfalt Recods