- Proszę o zajęcie miejsc i zdjęcie marynarek - rozpoczął obrady Józef Oleksy, który kilka dni temu zrezygnował z przywództwa w Sojuszu. Konwencja SLD obradowała w dusznej siedzibie partii. By uwiarygodnić "zwrot w lewo", liderzy zrezygnowali nie tylko z wynajęcia klimatyzowanej sali, ale też wrócili do czerwonego tła.
Rywalem Olejniczaka był dotychczasowy sekretarz generalny Marek Dyduch. Co ich różniło? - Dyduch nie wierzy w integrację lewicy. Olejniczak uważa, że jest nieuchronna - mówiono w kuluarach. Rzeczywiście, podczas debaty Dyduch prezentował się jako "patriota SLD". Mówił w imieniu tych, którzy integracji nie chcą. - Marek Borowski zdradził nas już dwa razy - przekonywał. - Po raz pierwszy, gdy zerwał z SLD, po raz drugi, gdy zerwał rozmowy o wspólnym kandydacie na prezydenta. Przestrzegam - zdradzi po raz trzeci, bo to człowiek bezwzględny.
Co na to Olejniczak? Zapowiedział, że się z Borowskim spotka. Poza salą obrad mówiono o jego bliskich związkach z politykami, którzy gotowi są poświęcić SLD na ołtarzu jedności lewicy - Aleksandrem Kwaśniewskim i Krzysztofem Janikiem. Minister gospodarki Jacek Piechota, który w ostatniej chwili zrezygnował ze startu i poparł Olejniczaka, przekonywał: - Bądźmy mądrzejsi od SdPl, nie róbmy niczego, co przekreśli przyszłą współpracę. Bliżej nam do Borowskiego niż do Kaczyńskich.
Jednocześnie bronił atakowanego przez niektórych Kwaśniewskiego: - Zdumiewające, że w ustach działaczy SLD przymiotnik "prezydencki" może mieć pejoratywne znaczenie. Po Piechocie wystąpiła posłanka Joanna Senyszyn z przeciwnego obozu. - Kryzysowi SLD - wyliczyła - winni są: Borowski, bo wbił nam nóż w plecy; prezydent, którego wykarmiliśmy własną piersią, a który pamiętał o nas tylko wtedy, gdy czegoś potrzebował; namaszczony przez Pałac Prezydencki premier Belka. Winni jesteśmy wreszcie my wszyscy, godząc się, aby decyzje zapadały poza władzami statutowymi.
Konfliktowi SLD-owskich "patriotów" i "kosmopolitów" towarzyszył spór o "zwrot w lewo". Dyduch mówił o potrzebie powrotu do lewicowych korzeni: - Musimy uderzyć się w piersi za zakres liberalizacji naszej polityki społeczno-gospodarczej. Ten błąd kosztował Sojusz około 15 proc. poparcia społecznego. Inny zwolennik "powrotu do korzeni", mazowiecki baron Jacek Zdrojewski przywołał sondaże: - Wynika z nich, że zdecydowana większość Polaków chce wręcz państwa socjalnego. Umówmy się więc, że zwolennicy zwrotu w lewo wiedzą, co mówią.
Zaraz odezwali się przeciwnicy chodzenia po śladach
Samoobrony. - Nowoczesna lewica nie lęka się liberalnych metod dochodzenia do efektywności gospodarczej - mówił Oleksy. - Bliżej mi do brytyjskiej Partii Pracy niż do populistycznego zwrotu Schrödera - dodał Piechota.
- Mnie bliżej do lewicy hiszpańskiej - replikowała Senyszyn. Jak w tym sporze plasował się Olejniczak? Nie wiadomo, o gospodarce milczał. Jeden z SLD-owskich baronów powiedział nam, że to "nie wiadomo" było jego wielkim atutem: - Każda z frakcji ma nadzieję przekonać go do swoich racji.
Drugim atutem Olejniczaka jest młodość. - Dyduch to jednak zgrana twarz, a w Sojuszu powszechne jest przekonanie, że musimy pokazać nowe oblicze - argumentował nasz rozmówca. Olejniczak wygrał pewnie:267 do 147.
Podczas konwencji pewne hasła powtarzały się jak refren. Zwłaszcza wołanie o jedność i zaprzestanie kłótni. Janik zaapelował by "na czas wyborów" zawiesić działanie wewnątrzpartyjnych platform. - Życzę sobie, Nam oraz Polakom, aby na tej sali już zawsze panowała jedność - oświadczył Olejniczak. Jego pierwsze decyzje zmroziły części starych działaczy. Na sekretarza generalnego wskazał innego 31 latka Grzegorza Napieralskiego. - Na czele partii stoi teraz dwóch działaczy bez doświadczenia. Boję się o efekty - skomentował kolejny z baronów. - W SLD powstał jednak mit młodości i Olejniczaka. Gdyby ten ostatni zgłosił konia, też by został sekretarzem.
Olejniczak idzie tymczasem za ciosem: wzywa do dymisji cały stary zarząd, chce wskazać swoich zastępców, chce decydować o pierwszych miejscach na listach. - Przestraszył wiele osób. Baronowie nie dadzą się zmarginalizować, nie ustąpią - zapowiada nasz rozmówca.
Bardziej zgodnie przyjmowano apele o podjęcie wyborczej walki. - Jesteśmy jak Liverpool w meczu z Milanem. Trwa przerwa, przegrywamy 0:3. Albo weźmiemy się w garść, zremisujemy i wygramy w karnych, albo do widzenia - argumentował Zdrojewski. Jeszcze mocniej mówił o tym baron lubelski Grzegorz Kurczuk: - Ludziom jest wszystko jedno, kto rządzi, byle rządził dobrze. A jak nie, to won i na śmietnik historii.
Wielkie brawa dostał największy SLD-owski fighter Leszek Miller. Przybył na konwencję z USA. I zaczął w swoim stylu: - Rokita twierdzi, że jestem na ucieczce. Jeśli tak, to on jest na haju albo na głodzie.
Miller wpajał SLD-owcom dumę z tego, co dokonali. - Krysiu Łybacka - pytał minister oświaty w swoim rządzie - czy wstydzisz się, że miliony dzieci otrzymały ciepłe posiłki i szkolne wyprawki? Czy Wojtek Olejniczak wstydzi się, że rolnicy dostali unijne dopłaty? A ty, Jurku Szmajdziński, wstydzisz się, że armia się modernizuje?
- Co najważniejsze jest teraz? - pytał były premier. I odpowiedział: - Nie teczki, awantury polityczne, tylko dogonienie tych państw UE, które są przed nami. - Jeśli nie zmniejszymy dystansu, Europa podzieli się na A i B - ostrzegł. I wygłosił pochwałę "nowoczesnej lewicowości". Na czym ona polega? Na tworzeniu miejsc pracy, polityce wzrostu gospodarczego, a nie rozdawaniu zasiłków (czym chwalą się zwolennicy ostrego zwrotu w lewo).
Obrady prowadził Oleksy. Tryskał humorem. - Czy i ja mogę zdjąć marynarkę? - pytał. Niektórzy delegaci odpowiedzieli "nieee". - To właśnie oni są sprawcami mojego odejścia - żartował Oleksy. O kandydacie Sojuszu na prezydenta powiedział: - Jerzy Szmajdziński jest prawdziwym mężczyzną. Zabiera głos tylko wtedy, gdy ma coś do powiedzenia. - Musimy zapewnić kontynuację prezydentury Kwaśniewskiego, musimy powstrzymać zwolenników "szarpnięcia za cugle" - mówił sam Szmajdziński. - To dobry wybór. Wielu rzeczy Jurkowi zazdrościłem, m.in. tego, że koleżanki twierdzą, iż jest podobny do Kennedy'ego - żartował Miller. Konwencja oklaskami podziękowała za pracę byłemu wiceministrowi MSWiA Andrzejowi Brachmańskiemu.