Stan Utah postanowił skończyć z "cichym" wielożeństwem Mormonów

Przed sądem w Salt Lake City w amerykańskim stanie Utah miał stanąć w poniedziałek 52-letni Tom Green, mormon, oskarżony o wielożeństwo. Od wyroku w tej sprawie zależy los co najmniej 30 tys. rodzin

Stan Utah postanowił skończyć z "cichym" wielożeństwem Mormonów

Przed sądem w Salt Lake City w amerykańskim stanie Utah miał stanąć w poniedziałek 52-letni Tom Green, mormon, oskarżony o wielożeństwo. Od wyroku w tej sprawie zależy los co najmniej 30 tys. rodzin

Po wielu latach cichego tolerowania wielożeństwa władze Utah postanowiły rozprawić się z odłamem Kościoła mormońskiego, który wciąż uznaje poligamię. Przebieg rozprawy śledzić będzie cała Ameryka.

Po prostu dar od Boga

52-letniemu Greenowi grozi 25 lat więzienia. On sam nie przyznaje się do winy, twierdząc, że wielożeństwo to dar od Boga. - Wytknąłem głowę z dziury i rząd mi ją odstrzelił - mówi Green, który w ostatnim półroczu udzielił setki wywiadów telewizyjnych.

Prokurator nie będzie miał kłopotów z udowodnieniem, iż Green ma wiele żon. Wszystkie pięć małżonek Greena do niedawna chętnie przyjmowało herbatą i ciasteczkami dziennikarzy i reporterów. Ich drewniany dom na odludziu w zachodniej, praktycznie wyludnionej części stanu, stał się kwaterą główną obrony wielożeńskiego odłamu mormonów. Najstarsza żona Greena miała 25 lat, gdy wyszła za mąż. Najmłodsza - 13. Trzy z żona Greena to rodzone siostry. Bez względu na to, jak zakończy się obecny proces, Greenowi grozi oskarżenie o gwałt, bowiem tak właśnie w większości stanów USA traktowanie jest utrzymywanie stosunków z nieletnimi.

Green jest nieformalnym liderem 30-tysięcznej społeczności mormonów, którzy odmówili przyjęcia do wiadomości decyzji Kościoła mormońskiego o zakazie wielożeństwa. Kościół wydał taką decyzję pod naciskiem władz w 1890 roku po 60 latach popierania poligamii. W całej Ameryce liczbę takich rodzin ocenia się na 80 tysięcy.

Olimpiada i bigamia

Stan Utah, podobnie jak wszystkie inne, zakazuje poligamii w swym kodeksie prawnym. Jednak aż do dziś ten niezwykle konserwatywny stan - którego wszyscy gubernatorzy w historii byli mormonami - faktycznie przymykał oko na wielożeństwo praktykowane w zachodniej, odciętej od świata części stanu. W 1953 r. ówczesny gubernator sąsiedniej Arizony próbował zapobiec przenikaniu poligamii z Utah do jego stanu i kazał aresztować wszystkich żonatych mężczyzn z pewnego granicznego miasteczka. Opublikowane we wszystkich gazetach w kraju zdjęcia dzieci wyrywanych z objęć ojców nie tylko przysporzyły poligamistom nieco sympatii, lecz także zakończyły polityczną karierę gubernatora.

Sytuacja zmieniła się, gdy Salt Lake City rozpoczęło kilka lat temu walkę o prawo do organizacji zimowych igrzysk olimpijskich. Obawiając się fatalnej prasy, prokurator generalny postanowił wydać wojnę bigamistom. Na pierwszy ogień trafił trzy lata temu pewien mormon, który pobił 16-letnią córkę za to, iż uciekła od swego wuja będącego jednocześnie jej mężem. Dziewczyna była szóstą i najmłodszą żoną mężczyzny - pozostałe żony regularnie ją biły. Jej ojciec został skazany na dwa lata więzienia, a jego proces ponownie przyciągnął uwagę mediów.

- Prorocy ze Starego Testamentu mieli po wiele żon - tłumaczy Green. Dwie z jego żon zorganizowały trzy miesiące temu kampanię protestu, gdy parlament stanowy Utah próbował wprowadzić ustawę karzącą na więzienie duchownych udzielających ślubów poligamistom. Panie czytały deputowanym Biblię przez siedem bitych dni. Ustawa przepadła.

Praktycznie do połowy lat 90. bigamiści przez nikogo nie byli niepokojeni. - Myśmy udawali, że nas nie ma, a władze udawały, że nas nie widzą - tłumaczy dziś Green. Sytuacja zmieniła się, gdy byłe żony bigamistów założyły organizację zwalczającą ich dawnych mężów. Dzięki wsparciu feministek mormonki trafiły do mediów, a te zaczęły się interesować Greenem i jego zwolennikami.

Precedens Greena

Bez względu na to, jak zakończy się proces Greena, sprawa na pewno trafi do stanowego sądu najwyższego. Jeśli orzeknie on o winie Greena, do więzienia może trafić także 30 tys. mężczyzn z Utah żyjących w rodzinach z wieloma, nieraz nawet kilkunastoma żonami.

Bigamiści mają swych obrońców, wśród których jest wielu lokalnych polityków z Utah - w 10-tysięcznym miasteczku Hildale wielożeńcami są wszyscy dorośli mieszkańcy, nie wyłączając burmistrza i szeryfa. Duchowy lider mormonów z Hildale ma 34 żony i ponad 200 dzieci. W Colorado City mieszka jednak jeden z najbardziej znanych liderów mormońskich fundamentalistów 92-letni Rulon Jeffs, który ma ponad 60 żon. Ponieważ Jeffs cierpi na chorobę Parkinsona, jego klanem kieruje syn, który regularnie organizuje ożenki swego ojca z młodymi dziewczynami z rodu. Gdy Rulon Jeffs umrze, jego syn - co przyznaje publicznie - będzie oddawać młode wdowy do ponownego ożenku w zamian za rozmaite dary i przysługi.

Obrońcy bigamistów ostrzegają, iż skazanie Greena nie zakończy wielożeństwa, lecz sprowadzi jedynie tę praktykę z obecnej "strefy mroku" do podziemia. - Kobiety z takich rodzin będą się bały chodzić do lekarza i wysyłać dzieci do szkoły - uprzedza Mary Batchelor, autorka książki popierającej wielożeństwo. Batchelor podkreśla, że zdecydowana większość wielożeńców ma "zaledwie" dwie żony. - A klan Jeffsów to kuriozum - dodaje Batchelor, która sama jest jedną z trzech żon mormona z Utah. Klan Jeffsa zakazuje sportu, bowiem - zdaniem Rulona - Biblia zakazuje wszelkiej rywalizacji. Prawie tysiąc dzieci z tego klanu chodzi do szkoły prowadzonej przez żony Rulona.

Organizacja byłych żon bigamistów zbiera dowody na kolejne akty oskarżenia. Biuro prokuratora generalnego Utah potwierdziło kilka dni temu, iż Rulon Jeffs i jego syn mogą zostać oskarżeni o poligamię, znęcanie się, gwałty, a być może nawet dręczycielstwo. Mormońskim fundamentalistom z jednego klanu, którzy ożenili się z własnymi córkami, grozi również oskarżenie o kazirodztwo.

Bartosz Węglarczyk, Waszyngton