Rzecz dzieje się współcześnie w tej samej chacie w Bronowicach, gdzie rozgrywało się "Wesele". Po stu latach zjeżdżają się biesiadnicy z Warszawy, którzy dla żartu wynajęli zabytkowe wnętrza. Są wśród nich bankierzy, politycy i artyści, a także chłop opłacony specjalnie na zabawę.
Sytuacja staje się poważna, kiedy pijana ciocia jednej z bohaterek zaczyna mówić wierszem, a gościom ukazują się widma.
Politykowi: Widmo Przyszłości w postaci topielicy. Niejakiej Jadwidze: Widmo Żołnierza, który powstał z grobu, by bronić Polski "przed tchórzami i zdrajcami". Księdza odwiedza Jezus Chrystus, którego kapłan nie poznaje, a Redaktora - sam Józef Piłsudski, który wypomina mu, że sprzedał Polskę w nową niewolę: "Miłowaliście rubachę/ Dzisiaj nowa na was szata/ atlantycka!/ Wy wciąż chcecie tkwić w niewoli/ bo nawykliście do nahaj!".
W finale do Bronowic dociera posłaniec z wiadomością o narodowym powstaniu. Na Warszawę idzie milionowa manifestacja, policja woła o pomoc, a rząd się ewakuuje. Relacjonuje Młody Poseł: "Oni chcą krwi, oni zemsty chcą!/ Tysiące pięści/ wyciągniętych rąk/ po sprawiedliwość. (...) Wołają: / Zdrajcom kula w łeb!".
Maszerującym przygrywa na skrzypkach Chochoł-Diabeł i nic już nie zdoła zatrzymać narodowej katastrofy.