SdPl do lewicy: głosujmy na Borowskiego!

Co po Cimoszewiczu? SLD pośpiesznie szuka kandydata na prezydenta. Liderzy wskazują szefa MON Jerzego Szmajdzińskiego. SdPl podsuwa całej lewicy Marka Borowskiego

Wraz z rezygnacją Włodzimierza Cimoszewicza ze startu w wyborach prezydenckich wszystkie polityczne plany SLD wzięły w łeb. Sojusz skazany jest na pośpieszną improwizację. "Teraz Gierek!" - podpowiada mu "Trybuna". Zachęca więc partię Józefa Oleksego do szukania ratunku w sentymencie "milionów Polaków" do PRL. "Sukces prof. Adama Gierka [...] oznaczałby powrót, w warunkach demokracji, gospodarki rynkowej i członkostwa w UE, do polityki, którą władze próbowały realizować w latach 70. Polityki zapewnienia każdemu pracy gwarantującej emeryturę, dostępnych mieszkań, bezpłatnej oświaty i służby zdrowia, dotowanego przez państwo wypoczynku wakacyjnego" - czytamy na pierwszej stronie "Trybuny".

Myślenie to obśmiał w ostatnim "Nie" Jerzy Urban: "Pomysł wynoszenia na prezydenta zombi Edwarda Gierka ucieleśnionego w osobie syna ukochanego przywódcy uważam za wyjęty z kabaretowego skeczu".

Sugestii "Trybuny" nie posłuchali też liderzy SLD. - Moim kandydatem jest Szmajdziński - powiedział wczoraj sekretarz partii Marek Dyduch. Ciepło mówili o nim także Oleksy i Krzysztof Janik. - Wygląda na to, że stanie na Szmajdzińskim - przyznaje w rozmowie z "Gazetą" znany polityk Sojuszu. Czy szef MON na start się zdecyduje? Jego deklaracje można streścić: nie chcę, ale może będę musiał. - Nie wiem, czy to dobry kandydat. Jest bezbarwny, nie przysporzy nam nowego elektoratu. Sojusz nie ma jednak wielkiego wyboru. Ocieramy się o polityczną katastrofę. Mało kto chce ją firmować - komentuje nasz SLD-owski rozmówca.

Jego słowa dotyczą także przywództwa w partii. 29 maja czeka ją wybór lidera. Autorytet Oleksego spada, bo nie wyprowadził Sojuszu z sondażowego dołka. Ale tłumu kandydatów na następcę nie widać. Zdeterminowany wydaje się tylko Dyduch. Krytykuje "porażający pragmatyzm SLD" w czasach Leszka Millera. Zapowiada zwrot w lewo ("Chcę usytuować partię między populizmem Leppera i liberalizmem Hausnera"), obronę PRL ("Andrzej Lepper nie może mieć monopolu na obronę tamtego okresu") i gen. Jaruzelskiego. Słowem chce osiągnąć podobny efekt, jaki dałoby wystawienie Gierka.

Jednocześnie obciąża SdPl odpowiedzialnością za rozbicie lewicy. Wczoraj nazwał Marka Borowskiego "podwójnym zdrajcą". Po raz pierwszy - według niego - zdradził, rozbijając Sojusz "tylko po to, by móc kandydować w wyborach prezydenckich". Po raz drugi zniechęcając do startu Cimoszewicza, a więc odsyłając do domu jedynego polityka zdolnego lewicę zjednoczyć.

SdPl odpiera atak. - Nie dyskutujmy za pomocą epitetów, zwłaszcza w środowisku do siebie zbliżonym - odpowiada via PAP Tomasz Nałęcz. I zaczyna zachęcać do... jednoczenia lewicy wokół Borowskiego. - To jedyny kandydat zdolny stawić czoła prawicy. Wokół niego trzeba budować zgodę, a nie gryźć go po nogawkach - przekonuje Nałęcz.

Z podobnym apelem wystąpił szef małopolskich struktur SdPl Wojciech Filemonowicz. Odniósł pewien sukces. Na spotkaniach małopolskiej Socjaldemokracji zaczął się np. pojawiać SLD-owski wojewoda Jerzy Adamik. - Będzie też na rozpoczęciu krakowskiej kampanii Borowskiego - twierdzi Filemonowicz, który liczy też na obecność małopolskiego barona Sojuszu. - Będę, jeśli zdążę dojechać - mówi baron, poseł Kazimierz Chrzanowski. Ale zaraz dodaje: - SLD ma Szmajdzińskiego. "Gazeta": Do kogo Panu bliżej? - Do obu tak samo - odpowiada Chrzanowski.

Dyduch trzyma twardą linię: - Borowskiego nie poprzemy!

W sobotę decyzję podejmą władze Unii Lewicy. Jeden z jej przywódców Bartłomiej Morzycki nie kryje rozczarowania z rezygnacji Cimoszewicza: - To jego lewica mogła zaaprobować. UL nie wyklucza wystawienia wicepremier Izabeli Jarugi-Nowackiej. Jeśli się na to zdecyduje kandydatów lewicy będzie troje.