Sensacyjna informacja o tym, że Wszechpolacy są śledzeni przez tajne służby, znalazła się na stronie internetowej organizacji. Na dowód działacze dołączyli zdjęcia: widać na nich czterech mężczyzn, którzy - dowodzą Wszechpolacy - przez dłuższy czas obserwowali ich siedzibę w Warszawie, na zmianę siedzieli w aucie i spacerowali.
Chociaż działacze MW i LPR oficjalnie z nami nie rozmawiają, trwa bojkot "Gazety Wyborczej" - dowiedzieliśmy się, że zdjęcia "agentów" zrobiono w niedzielę przed południem z okna biura europarlamentarzysty LPR i b. szefa Wszechpolaków Wojciecha Wierzejskiego. - Nie mamy wątpliwości, że od dłuższego czasu jesteśmy inwigilowani z powodów politycznych - opowiada, prosząc o anonimowość, jeden z działaczy. - Słyszymy dziwne trzaski i pogłosy w telefonach. Ale zdjęcia są najlepszym dowodem.
Kim są mężczyźni obserwujący lokal Wszechpolaków? - pytamy Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
- Na pewno nie są to funkcjonariusze ABW - odpowiada po obejrzeniu fotografii rzecznik ABW Magdalena Stańczyk. - Agencja nie prowadzi kontroli operacyjnej, czyli podglądu i podsłuchów legalnie zarejestrowanych i działających organizacji, a taką jest Młodzież Wszechpolska.
Fotografie pokazaliśmy b. funkcjonariuszowi ABW. - Nie wierzę, że to nasi - mówi fachowiec. - Mamy profesjonalne metody. Do tajnych działań wykorzystujemy tylko auta z podmienionymi tablicami - po sprawdzeniu numerów rejestracyjnych okazałoby się, że numer nie zgadza się z marką samochodu.
Poszliśmy więc tropem auta. Daewoo espero zarejestrowane jest na mieszkańca Tomaszowa Mazowieckiego. Numer rejestracyjny jest zgodny z marką auta.
Kto więc parkował przed siedzibą Wszechpolaków? - Tu parkować może każdy. Na pewno nie byli to policjanci - mówi rozbawiony nadkomisarz Mariusz Sokołowski ze stołecznej policji. - Na wszelki wypadek spytałem też o to policjantów z wydziału kryminalnego.
- I co? - drążymy.
- Zaczęli się śmiać. To spiskowa teoria dziejów - kończy nadkomisarz.