31-letnia Anna Morawska jest mamą półtorarocznego Maćka. Za kilka miesięcy wraca do pracy. Na razie nie wie, jak pogodzić oba obowiązki, bo dziadkowie, którzy mogliby pełnić funkcję opiekunki, także pracują. Większość publicznych przedszkoli zamykana jest najpóźniej o godz. 18. Dłużej czynne są niektóre przedszkola prywatne, ale to wydatek od 500 do ponad 1 tys. zł miesięcznie. Jeszcze droższa jest opiekunka - od 600 do 2 tys. zł.
- Będę pracować do godz. 17, a czasem o godzinę dłużej - martwi się pani Anna. - Więc pewnie będę musiała zrezygnować z części etatu, żeby móc odbierać syna z przedszkola. Dlatego to dobry pomysł, żeby przedszkola były dłużej otwarte. Np. co mają zrobić rodzice pracujący na drugą zmianę? A przecież nie można rezygnować z macierzyństwa tylko dlatego, że ktoś ma pracę.
W podobnej sytuacji są dziesiątki łódzkich rodziców. To dla nich już we wrześniu zostanie uruchomione w centrum miasta przedszkole, które czynne będzie przez 15 godzin - od 6 do 21. Na razie są miejsca dla setki maluchów. Ale urzędnicy oceniają, że zainteresowanie jest tak duże, że miejsc nie wystarczy. - Jeśli chętnych będzie więcej, to powstanie kolejna taka placówka - zapowiada Elżbieta Woźniak, kierownik oddziału edukacyjnej opieki wychowawczej z łódzkiego magistratu.
Przyznaje, że miała opory przed uruchomieniem "wieczornego" przedszkola. - Dla kilkuletniego dziecka to nie najlepsze rozwiązanie, bo zaburza mu rytm dnia. Później chodzi spać, później wstaje. Ale ulegliśmy żądaniom rodziców, którzy tłumaczą, że coraz później kończą pracę. Wybraliśmy mniejsze zło, bo nie chcemy - jak to się zdarzało - by maluchów pilnowały pijane sąsiadki - tłumaczy Elżbieta Woźniak.
Stawka za przedszkole będzie wynosiła tyle ile w tradycyjnych placówkach - niecałe 200 zł. Jest warunek: dziecko nie może spędzać w przedszkolu więcej niż dziesięć godzin. Na opornych czekają kary - 10-20 zł za każdą godzinę ponad normę. - Nie możemy dopuszczać do tego, by dzieci spędzały u nas cały dzień, a rodziców musimy jakoś dyscyplinować - mówi Elżbieta Woźniak. - Bo niektórzy domagają się uruchomienia przedszkoli nocnych czy weekendowych. Na to na pewno się nie zgodzimy.