?PitBull" w kinach

Film Patryka Vegi przynajmniej pod jednym względem jest nowatorski: takiego obrazu organów ścigania jeszcze w polskim filmie nie mieliśmy

Gliniarze strzelają tu po pijaku, kolaborują z bandytami, dorabiają na boku (np. jako parkingowi), torturują podejrzanych i biorą łapówki, a stołeczna komenda przypomina wystrojem upadły PGR. Nie wspomnę, że każda scena w "PitBullu", w której nie pada słowo na "ch", jest sceną straconą.

No, ale to wszystko ponoć prawda. 28-letni Vega kręcił wcześniej seriale dokumentalne: "Prawdziwe psy" i "Taśmy grozy", więc świetnie zna realia policyjne. W wywiadzie dla miesięcznika "Kino" mówi: "Chciałem, żeby widz dostał przez te półtorej-dwie godziny taką pigułę, żeby poczuł, w jak potwornym stresie żyją moi bohaterowie".

Do czego doprowadziło to ekranowe skondensowanie prawdy? Do zredukowania rzeczywistości do jednego tonu: prawdziwe znaczy tu obrzydliwe i beznadziejne. Żeby jeszcze z tej ohydy wynikało jakieś katharsis. Ale gdzie tam!

Vega, który ma zresztą niezły warsztat, zapatrzył się chyba na "Złego porucznika" Abla Ferrary, ale jakoś nie zauważył, że tam degrengolada bohatera ma wymiar nieomal religijny.

Boję się, że w "PitBullu" jest tyle samo prawdy o policji, ile w telewizyjnych kawałkach z detektywem Rutkowskim, który prowadzi śledztwo przed kamerą. I ciągle myśli o tym, żeby dobrze w nich wypaść.

Jeśli ktoś nieumiejętnie obchodzi się z autentykiem, staje się mniej wiarygodny nawet od czegoś, co z założenia jest konwencjonalne i uładzone. Dlatego policjanci z "PitBulla" przegrywają na całej linii z porucznikiem Borewiczem z "07, zgłoś się" mówiącym do zwierzchnika per "towarzyszu majorze" i luzacko uwodzącym panienki, z honornym Franzem Maurerem, przekwalifikowanym ubekiem z "Psów", i z Halskim z "Ekstradycji", romantycznym samotnikiem po przejściach.

Ta desperacka "pogoń za prawdą" zwiodła też na manowce niektórych aktorów z "PitBulla". Małgorzata Foremniak, chcąc udowodnić, że stać ją na coś więcej niż na wymuskaną telenowelową panią doktor, popadła w drugą skrajność: u Vegi jest i brudna, i brzydka, i w ciąży, i jeszcze - kochanka alkoholika.

Znów triumfuje myślenie: jeśli wytarzam się w błocku, to znaczy, że jestem bliżej prawdziwego życia. Oj, chyba nie tędy droga.

"PitBull", reż Patryk Vega, Polska 2005