Sakramentu udzielał mu ksiądz z Wadowic, a imiona Jan Karol otrzymał w chwili, gdy w Rzymie Jan Paweł II żegnał się ze światem.
W sobotę o godzinie 14 (21 w Europie) w parafialnym refektarzu na Brooklynie spotkałem się z palotynem Antonim Zemułą. Wikariusz kościoła św. Franciszki de Chantal miał opowiedzieć mi o Wadowicach, gdzie się urodził przy ulicy 1 Maja 47 (dziś: Lwowska), kilkaset metrów od domu Karola Wojtyły przy Rynku 2 (dziś: Kościelna). Podobnie jak Papież Antoni Zemuła chodził do szkoły im. Marcina Wadowity. Obu religii uczył ksiądz Edward Zacher. Kiedy Zemuła był ministrantem, biskup krakowski odprawiał w Wadowicach nabożeństwa majowe. - Podczas pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II zostałem przezeń serdecznie uściskany. Powiedział: "Powitać ministranta" - wspomina ks. Zemuła. Posługę kapłańską ksiądz Antoni zaczynał w kieleckiej parafii, gdy na tron Piotrowy wkraczał Karol Wojtyła.
Później losy misyjne zawiodły ks. Zemułę przez Buffalo i australijskie Brisbane do - mieszczącej się w centrum dzielnicy żydowskich ortodoksów Borough Park - świątyni św. Franciszki de Chantal. Świątyni, przed którą w czerwcu zaplanowano odsłonięcie pomnika Jana Pawła II.
Około 14.50 przerwaliśmy rozmowę, bowiem kapłan poszedł ochrzcić dziecko. Na początek padło pytanie o wybrane imiona. "Jan Karol" - odpowiedzieli Karawajowie. Poruszony ksiądz Zemuła przystąpił do sakramentu. Tuż przed namaszczeniem czoła chłopca rozdzwoniły się dzwony, a proboszcz ks. kanonik Andrzej Kurowski wszedł i kirem przepasał stojący przed ołtarzem portret Ojca Świętego. Zaraz potem padło: "Chrzczę Cię imieniem Jana Karola w imieniu Kościoła Powszechnego". Nikt nie krył łez.
- Tę chwilę zapamiętamy do końca naszych dni - mówi Jacek Karawaj. - Jak najwierniej opowiemy ją synowi.
Jedna z uczestniczek chrztu nie ma wątpliwości, że chłopiec powinien wybrać drogę kapłańską. Imię największego Polaka otrzymał, gdy ten odchodził po wypełnieniu misji z tego świata. Gdyby to nawet miał być przypadek, Polonia nowojorska nigdy w to nie uwierzy.