Juszczenko dał do zrozumienia, że jego nieobecność 9 maja w Moskwie nie ma nic wspólnego z bojkotem obchodów Dnia Zwycięstwa, na który zdecydowali się prezydenci Litwy i Estonii. - Będę się czuł niezręcznie, gdy w Kijowie zbiorą się weterani wojenni, a ja będę stać na innej trybunie. Myślę, że moją decyzję zrozumie gospodarz Władimir Putin - mówił w sobotę ukraiński prezydent.
Państwa nadbałtyckie bezskutecznie domagały się, by Moskwa przed obchodami 9 maja potępiła ich powojenną aneksję przez ZSRR, która była jednym ze skutków zwycięstwa w II wojnie światowej. Choć Kijów nie wysuwa podobnych uwag, to nieobecność Juszczenki podczas Dnia Zwycięstwa może być jednak odczytana jako gest politycznej niezależności od Moskwy. Juszczenko do niedawna był zwalczany przez rosyjskich polityków, którzy wspierali w ukraińskich wyborach prezydenckich promoskiewskiego Wiktora Janukowycza.
Ukraiński prezydent weźmie natomiast najprawdopodobniej udział w spotaniu prezydentów Wspólnoty Niepodległych Państw, które zwołano na 8 maja do Moskwy. Państwowe media rosyjskie przedstawiają je jako wstęp do obchodów Dnia Zwycięstwa - udział Juszczenki w tym spotkaniu łagodzi więc wymowę jego nieobecności 9 maja.
Rosyjskie MSZ stara się ostatnio bagatelizować kłopoty związane z Dniem Zwycięstwa. Rosyjscy dyplomaci twierdzą, że bojkot ogłoszony przez prezydentów Litwy i Estonii jest mało znaczący wobec udziału George'a Busha i Jacques'a Chiraca.
Jednak decyzja dwóch państw nadbałtyckich w rzeczywistości była dla Rosjan bardzo dotkliwa, o czym świadczą ruchy kadrowe w rosyjskim MSZ. W marcu podał się do dymisji Michaił Demurin, dyrektor wydziału ds. państw bałtyckich, który w swych raportach utrzymywał, że prezydenci Litwy i Estonii na pewno do Moskwy przyjadą.
Na obchody 9 maja prawdopodobnie nie poleci do Moskwy także prezydent Gruzji. Michaił Saakaszwili powiedział wczoraj reporterom, że nie podjął jeszcze decyzji w tej sprawie. Według rosyjskiej gazety "Komiersant" do Moskwy nie przylecą również prezydent Azerbejdżanu oraz premier Japonii.