Istotnie, zapewne dla jakiejś prowokacji napisał kiedyś coś takiego, pewnie rzeczywiście i za wiele w życiu nie zamiatał; czyż jednak mógł przypuścić, że wejdzie do historii jako niesprzątający?
Podobny proces zachodzi teraz pomiędzy różnymi postaciami, które odegrały jakąś rolę w historii, a młodymi historykami z IPN. Młodzi historycy piszą życie tych ludzi od nowa, podczas kiedy ludzie ci jeszcze żyją. Są jak żaba krojona przez laboranta - jest jasne, że to, co żaba uważa w swoim życiu za ważne, jest dla laboranta nieistotne, a koncentruje się on na tych elementach żaby, o których ona może nawet nie mieć pojęcia.
Słowa wypowiadane w innych kontekstach, źle zrozumiane przez Tajnych Współpracowników, przekręcone przy protokołowaniu przez ubeków nagle zaczynają znaczyć zupełnie co innego. W oparciu o jakąś nieczytelną już dzisiaj uwagę formułuje się teraz opinie i buduje się na nich hipotezy. A przecież nawet poczucie humoru było dawniej inne. Znana jest historia Polaka aresztowanego przez Rosjan we Lwowie, który w śledztwie przyznał się do szpiegostwa na rzecz Królestwa Macedonii (jeszcze miał ochotę do żartów) i został za to zesłany. Następnie wystąpił o rewizję wyroku na tej podstawie, że takiego państwa nie ma. O dziwo, NKWD uznało to za argument i... uwolniło go od tego zarzutu. Trafiony żart mógł uratować wtedy życie. Jednak dziś, badając tę sprawę, młodzi historycy z IPN zaczęliby od sprawdzenia, czy Macedonii rzeczywiście wtedy nie było. I niechby się okazało, że jakaś forma tego państwa istniała... W każdym razie nie rozgrzeszyliby nikogo tak pochopnie jak NKWD.