Odbywająca się w mieście Aichi wystawa potrwa do 25 września. Wśród ponad 120 krajów, które się na niej prezentują, jest i Polska. Nasz pawilon przygotowany przez Krajową Izbę Gospodarczą mieści multimedialną prezentację, pokaźną ekspozycję o kopalni soli w Wieliczce, oraz szklaną rzeźbę fortepianu Chopina. - Z badań, zamówionych przed wystawą wynika, że jesteśmy postrzegani jako kraj postkomunistyczny, daleki, zimny i zaniedbany - mówi Maciej Pawlicki, dyrektor programowy polskiej ekspozycji.
Bardzo pozytywne konotacje wzbudza za to Chopin i jego muzyka. - Chcemy "markę" Chopina nasunąć na wizerunek Polski - tłumaczy Pawlicki. Nasza obecność na Expo ma zachęcić Japończyków do odwiedzania Polski i inwestowania w naszym kraju.
"Amerykanie mają Coca-Colę i Microsoft, Finowie - Nokię, a Czesi - Skodę. A jakie są słynne Polskie marki?" - pytają często na Dalekim Wschodzie. Przybyszów znad Wisły pytanie doprowadza do konsternacji, bo czym się tu chwalić? W dalekiej Azji słyszano co najwyżej o żubrówce, a nazwy takie jak Orlen nic nikomu nie mówią. Może to i lepiej.
100 lat temu wystawa światowa w Paryżu wzbudzała niezwykłe emocje. Dziś Expo cieszy się skromnym zainteresowaniem, bo w zglobalizowanej gospodarce XXI wieku najlepszą wizytówką kraju są jego "brandy" - rozpoznawane na świecie marki. Polskiej gospodarce po 1989 roku nie udało się ich stworzyć, dlatego na Dalekim Wschodzie - gdzie bije ekonomiczne tętno świata - jesteśmy uznawani za zaścianek.
Chopinem nie zrobimy wrażenia na Francuzach czy Niemcach, ale warto się nim chwalić w Azji. Nasza kultura, a szczególnie muzyka, jest jedną z niewielu rzeczy, dzięki którym jesteśmy rozpoznawani. W Azji znają i lubią filmy Krzysztofa Kieślowskiego, kojarzą Krzysztofa Pendereckiego. Nasze skąpe atrakcje turystyczne mają małą siłę przyciągania, ale to Chopin sprawia, że Warszawa staje się przystankiem wycieczek typu "7 stolic Europy w 7 dni" oferowanych przez dalekowschodnie biura podróży. Dopóki nie uda nam się stworzyć czegoś nowego, na Dalekim Wschodzie jesteśmy skazani na Chopina.
Konrad Godlewski